Już dawno w dzień przed ciszą wyborczą nie było tylu niewiadomych co do wyniku. Do sejmu mogą wejść zarówno 3, jak i 7 partii.
23.10.2015 11:26 GOSC.PL
Wiadomo tyle, że Prawo i Sprawiedliwość – na 99 proc. – wygra wybory. I że Platforma Obywatelska zajmie zaszczytne drugie miejsce. Ktoś mógłby powiedzieć, że to zamyka dyskusję, ale nie do końca. Bo PiS może samodzielnie rządzić krajem, jeśli do sejmu wejdą najwyżej 1-2 mniejsze parcie. Ale wygrywając, może także przegrać, jeśli np. w nowym sejmie zawiąże się koalicja „wszyscy przeciw PiS”.
Wszystko zależy od tego, jak wyborach wypadną mniejsze ugrupowania, które walczą o przekroczenie progu wyborczego. Sondaże są różne, ale tendencję widać: zwłaszcza po lekceważonej przez niektórych debacie liderów rośnie poparcie dla Kukiz ’15, zadyszki dostaje Zjednoczona Lewica, prawdopodobnie z korzyścią dla Partii Razem.
Analizując wyniki sondaży (wbrew pozorom nie są one tak nieistotne, jak się niektórym wydaje) podejrzewam, że PiSowi nie uda się zdobyć samodzielnej większości. Ba, prawdopodobnie nie zdobędzie więcej „procentów”, niż PO w ubiegłych wyborach (39,2 proc.) – i to nie tyle ze względu na swój negatywny elektorat, ale przede wszystkim z powodu dobrych wyników ugrupowań „antysystemowych”, zarówno Kukiz ’15, jak i KORWiNy. O ile wprowadzenie kilkudziesięciu posłów (i zdobycie, być może trzeciego miejsca) przez stronnictwo byłego wokalisty Piersi jest raczej przesądzone, o tyle szanse partii JKM oceniam 50/50.
O miejsca w sejmie raczej nie musi się martwić Polskie Stronnictwo Ludowe – sondaże z reguły nie doszacowują tego ugrupowania, a głosy samych jej członków (PSL to najliczniejsza partia w Polsce), rodzin i osób zatrudnianych w urzędach i agencjach kierowanych przez ludowców, żywotnie zainteresowanych tym, by „najstarsza partia w Polsce” nie przeszła do historii wystarczą, by przekroczyła próg. Może zdobywając mniej głosów, niż cztery lata temu, ale jednak ciesząc się minimum 6 proc. i kilkunastoma posłami. Inaczej, niż Zjednoczona Lewica, która cały czas walczy o to, by pokonać swój – wyższy dla koalicji, bo 8-procentowy – próg. Ta sztuka ZLewowi powinna się raczej udać, choć nie obraziłbym się, gdyby nie wyszła. Byłaby to nauczka dla Leszka Millera, który decydując się na koalicję z Palikotem pomaga przedłużyć byt w polityce tego największego parlamentarnego szkodnika ostatniego ćwierćwiecza.
Poniżej progu ściągnąć ją może Partia Razem, napędzona występem Adriana Zandberga w debacie liderów. Mnie nie zachwycił, ale być może dlatego, że inaczej, niż liczni dziennikarze po prostu przeczytałem program PR zanim to się stało modne, i niczym mnie nie zaskoczył. Ale wypłynięcie na szerokie wody medialne trafiło się lewicowcom w odpowiednim momencie: na tyle wcześnie, by ludzie odnieśli wrażenie efektu świeżości i na tyle późno, by nie zdążyli dokładnie zapoznać się z postulatami i komentarzami do tychże. Razem do sejmu (raczej) nie wejdzie, ale szanse na zdobycie 3 proc. mają jak najbardziej realne.
Medialnie napompowana Nowoczesna Ryszarda Petru też może znaleźć się w sejmie, choć obstawiam, że ledwo przeskakując próg wyborczy. Tych „może” jest jednak w tej mojej analizie na tyle dużo, że trudno wyrokować, jakie ostatecznie będą wyniki. Czekają nas pasjonujące wybory – przede wszystkim ze względu na mniejsze ugrupowania, od których tak naprawdę będzie zależało, kto będzie rządził Polską w kolejnych latach.
Stefan Sękowski