W Ciechanowie ma powstać dowództwo amerykańskiej brygady, której sprzęt ma być rozmieszczony w Europie Środkowo-Wschodniej - poinformował wicepremier i szef MON Tomasz Siemoniak. W tym mieście ma też się znaleźć ok. 200 jednostek sprzętu wojskowego.
W zeszłym tygodniu Polska i USA zawarły porozumienie w sprawie lokalizacji przyszłych składów amerykańskiego sprzętu wojskowego. Amerykanom zostaną udostępnione tereny i obiekty w Łasku, Drawsku Pomorskim, Skwierzynie, Ciechanowie i Choszcznie.
Siemoniak na czwartkowej konferencji prasowej ocenił, że życzeniem zarówno strony amerykańskiej, jak i Polskiej jest to, by do lipca 2016 r., czyli do szczytu NATO w Warszawie, jednostki USA w tych miejscach mogły się już znajdować.
Wicepremier poinformował, że w Ciechanowie miałoby powstać dowództwo amerykańskiej brygady. "To oczywiście są decyzje USA. Przewidywane jest, że właśnie tutaj się znajdzie dowództwo brygady i oczywiście żołnierze, którzy te dowództwo będą zabezpieczać. (...) Myślę, że to jest bardzo istotne, bo w pozostałych miejscach znajdą się bazy ciężkiego sprzętu. (...) Nam zależało na tym, żeby wśród tych lokalizacji amerykańskich była jedna na północnym wschodzie Polski i właśnie Ciechanów został przez Amerykanów wskazany" - powiedział.
Szef MON ocenił ponadto, że ze strategicznego punktu widzenia to, iż w Ciechanowie ma powstać dowództwo brygady, "jest istotnym faktem". Do tego miasta miałoby też trafić ok. 200 amerykańskich jednostek sprzętu.
Zdaniem Siemoniaka ulokowanie bazy w tym mieście jest też bardzo korzystne dla jego mieszkańców. "To przedsięwzięcie jest bardzo korzystne dla Ciechanowa. Wojsko tu wraca, nie polskie, a amerykańskie, ale to oznacza, że znowu Ciechanów zacznie być ważnym miejscem na wojskowej mapie Polski" - podkreślił.
Siemoniak dodał, że obecność żołnierzy amerykańskich w naszym kraju i powstające bazy sprzętu będą "dźwignią rozwojową", co będzie skutkowało powstaniem dodatkowych miejsc pracy dla naszych obywateli.
Rozmieszczenie amerykańskiego ciężkiego uzbrojenia i sprzętu wojskowego było tematem rozmów podczas majowego spotkania Siemoniaka z sekretarzem obrony USA Ashem Carterem w Waszyngtonie. W Europie miałby zostać rozmieszczony sprzęt dla jednej amerykańskiej brygady.
Jak podawała amerykańska prasa, do Europy Wschodniej miałoby trafić ciężkie uzbrojenie, w tym czołgi i inne wozy pancerne, dla 5 tys. żołnierzy USA. Na terytorium każdego z państw bałtyckich - Litwy, Łotwy i Estonii - miałoby się znaleźć wyposażenie dla 150-osobowej kompanii, a w Polsce, Rumunii, Bułgarii i być może na Węgrzech sprzęt dla 750-osobowych batalionów.
Siemoniak wielokrotnie podkreślał, że obecność ciężkiego sprzętu ma większe znaczenie logistyczne niż obecność ludzi, gdyż żołnierzy jest łatwo przerzucić, natomiast ciężki sprzęt pancerny i artyleryjski już nie.