Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego.
Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła – mówi Marta do Jezusa. Tak jakby nie było ważniejszej sprawy niż pełne półmiski i kubki. Jezus jej nie gani, ale uświadamia, że są sprawy ważniejsze niż zadbanie o żołądki i gardła gości. Ta ewangeliczna scena ciągle powtarza się i w naszym życiu. Rodzinnym, społecznym czy w Kościele. Troszczymy się o wiele spraw. Tych materialnych. Wydaje się nam, że bardzo istotnych, więc poświęcamy im mnóstwo czasu i swoich sił. A potem brakuje ich na to, co najlepsze, najistotniejsze: słuchanie Jezusa. Nie tak dawno papież Franciszek w improwizowanym przemówieniu do duchowieństwa Kuby stwierdził, że „katastrofy ekonomiczne są najlepszym błogosławieństwem Boga dla swego Kościoła, bo czynią go wolnym i ubogim”. Tak, zajmowanie się środkami materialnymi zajmuje nam nieraz tyle czasu, że nie zostaje go już na sprawy znacznie ważniejsze. A przecież to tylko „środki”. Nie mogą stawać się celem i sensem naszego życia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Macura