Goście weselni zostali ostrzelani przez lotnictwo. Wśród ofiar są kobiety i dzieci.
Ponad 130 cywilów zginęło w południowo-zachodnim Jemenie w ataku powietrznym na uroczystość weselną, przypisywanym lotnictwu koalicji pod wodzą Arabii Saudyjskiej. Koalicja zapewnia jednak, że od kilku dni nie prowadziła w tym rejonie nalotów.
"To całkowicie nieprawdziwa informacja" - powiedział agencji Reutera rzecznik koalicji Ahmed Al-Asseri, podkreślając, że nie ponosi ona odpowiedzialności za "każdą eksplozję w Jemenie".
Przedstawiciele władz lokalnych poinformowali, że w ataku zginęło ponad 130 osób, w tym wiele kobiet i dzieci.
Do zdarzenia doszło w wiosce w pobliżu portu Mokka nad Morzem Czerwonym. Świadkowie uważają, że śmigłowce leciały z Arabii Saudyjskiej.
Według cytowanego przez agencję AP przedstawiciela rządu ataki z powietrza były omyłkowe.
Od końca marca koalicja pod wodzą Rijadu prowadzi ataki na szyicki ruch Huti, którego rebelianci rok temu zajęli stolicę Jemenu, Sanę, i dąży do przywrócenia prezydenta Abd ar-Raba Mansura Al-Hadiego. Wioska, w której doszło do ataku na weselników, znajduje się w prowincji Taizz; Huti zajęli tę prowincję w marcu, gdy rozpoczęli marsz w kierunku Adenu, gdzie schronił się Hadi, zanim został zmuszony do ucieczki do Arabii Saudyjskiej.
W tym miesiącu Hadi i ministrowie jego rządu wrócili do kraju. Poinformowano, że będą urzędować w Adenie.
Konflikt w Jemenie pochłonął już ponad 4,5 tys. ofiar śmiertelnych.