Separatyści katalońscy zapowiadają, że w ciągu półtora roku Katalonia stanie się niepodległa. Nie będzie to jednak takie proste.
28.09.2015 12:57 GOSC.PL
W niedzielę 27 września w Katalonii odbyły się lokalne wybory do autonomicznego parlamentu. Wygrała koalicja separatystów „Junts Pel Si” (Razem dla tak). Jej lider, Artur Mas od razu zapowiedział rozpoczęcie procesu oddzielania się od Hiszpanii. W polskich mediach wybrzmiewa to niemal jak natychmiastowe utworzenie niepodległego państwa. Tymczasem droga do tego celu jest bardzo wyboista z trzech podstawowych przyczyn: po pierwsze nie zgodzi się na to Hiszpania, po drugie środowisko separatystów jest bardzo podzielone i po trzecie – poparcie dla niepodległości jest mniejsze niż mogłoby się wydawać.
Omówmy te przyczyny po kolei:
Sprawa niepodległościowych dążeń Katalończyków jest skomplikowana. Ten najbogatszy region Hiszpanii nie chce dzielić się swym bogactwem, dlatego w wyborach lokalnych zawsze wygrywają separatyści, zapewniający ciągłą walkę z Madrytem o pozostawienie jak największej ilości pieniędzy w Katalonii. Ale nie znaczy to, że wszyscy Katalończycy pragną niepodległości. Zapytani w sondażach o to, kim się czują, są dość podzieleni. Około 30 procent z nich deklaruje, że są Katalończykami, a Hiszpanami nie. Około 10 procent uważa się z kolei wyłącznie za Hiszpanów. Większość, czyli około 60 procent deklaruje natomiast, że są zarówno Katalończykami jak i Hiszpanami.
Kwestia niepodległości, podnoszona wcześniej tylko przez mniejszość, stała się poważna po wybuchu kryzysu w 2008 roku. Wydawało się wówczas, że Hiszpania pójdzie na dno, jak Grecja. Katalończycy pomyśleli więc, że niepodległość jest jakimś ratunkiem. Wtedy w sondażach za niepodległością opowiadała się mniej więcej połowa Katalończyków. Ostatnio jednak, wraz ze stabilizacją w Hiszpanii, fala separatyzmu znów zaczęła opadać.
Największa katalońska partia, CiU, która nigdy wcześniej nie żądała niepodległości, skompromitowała się skandalami korupcyjnymi i traciła poparcie. W 2015 roku zresztą się rozpadła. Jej lider, Artur Mas, wykonał więc kilka lat temu woltę i nagle stał się zwolennikiem niepodległości. Lewicowi niepodległościowcy z ERC nie ufają mu jednak, a antysystemowi lewacy z CUP uważają wręcz za „obrzydliwego kapitalistę”. Mas jednak nie po to „wysiadł na przystanku Niepodległość”, żeby teraz odsunąć się w cień „dla dobra sprawy”. Trudno więc powiedzieć, co będzie dalej. Układ sił wygląda tak, że zwolennicy niepodległości mają łącznie 72 mandaty, a jej przeciwnicy (też zresztą bardzo podzieleni) – 63.
Katalonia jest częścią Hiszpanii od chwili utworzenia tego państwa w końcu XV wieku. Katalończyków łączą z Hiszpanią niezliczone więzy rodzinne, społeczne i zawodowe. Teraz, kedy o niepodległości zaczęło się poważnie rozmawiać, pojawiają się konkretne pytania: „Czy gdyby do secesji doszło, Katalończycy utracą obywatelstwo hiszpańskie?”, „Jaki będzie status Katalończyków mieszkających w innych częściach Hiszpanii i Hiszpanów mieszkających w Katalonii? Które państwo będzie im np. wypłacać emerytury?”, „Jaka waluta obowiązywałaby w niepodległej Katalonii?”.
Rząd Hiszpanii nie rozważa tych spraw nawet hipotetycznie. Odpadnięcie Katalonii oznaczałoby zapewne rychłe odejście drugiego bogatego regionu, w którym separatyści są równie silni – Kraju Basków. Można się więc spodziewać, że w obronie swej integralności Hiszpania w ostateczności zagrozi użyciem siły, co już – w zawoalowanej formie – zapowiada.
Leszek Śliwa