Wiem dobrze, że - jak mówi Księga Apokalipsy - „przychodzicie z wielkiego ucisku” - mówił do księży papież Franciszek.
Drugim obszarem jest duch ciężkiej pracy. Wdzięczne serce spontanicznie skłania się do służenia Panu oraz, aby znalazło to wyraz w życiu zaangażowania w naszej pracy. Kiedy już zdamy sobie sprawę, jak dużo Bóg nam dał, to życie pełne poświęcenia, pracy dla Niego i dla innych, staje się uprzywilejowanym sposobom odwzajemnienia się za Jego wielką miłość.
Jeśli jednak jesteśmy uczciwi, to wiemy, jak łatwo ten duch wielkodusznej ofiarności osobistej może być tłumiony. Może się to zdarzyć na dwa sposoby, obydwa są przykładami „duchowej światowości”, która osłabia nasze zaangażowanie w posługę i pomniejsza naszą fascynację i nasze zadziwienie naszego pierwszego spotkania z Chrystusem.
Możemy uwikłać się w mierzenie wartości naszych dzieł apostolskich standardami wydajności, dobrego zarządzania i sukcesu zewnętrznego, które rządzą światem biznesu. Nie oznacza to, że te rzeczy są nieważne! Powierzono nam wielką odpowiedzialność i dlatego Lud Boży słusznie oczekuje od nas możliwości rozliczenia. Lecz prawdziwa wartość naszego apostolstwa jest mierzona wartością, jaką ma ona w oczach Boga. Zobaczenie i ocena rzeczy z perspektywy Boga wymaga nieustannego nawracania się w pierwszych dniach i latach naszego powołania i muszę powiedzieć, wielkiej pokory. Krzyż ukazuje nam inny sposób mierzenia sukcesu. Do nas należy rzucanie ziaren: Bóg dostrzega owoce naszego trudu. A jeśli czasem nasze wysiłki i prace wydają się niepowodzeniem i nie rodzą owoców, to musimy pamiętać, że jesteśmy naśladowcami Jezusa ... a Jego życie, mówiąc po ludzku, zakończyło się niepowodzeniem, klęską krzyża.
Inne zagrożenie pojawia się wtedy, gdy stajemy się zazdrośni o swój wolny czas, kiedy myślimy, że otaczanie się wygodami doczesnymi pomoże nam lepiej służyć. Problemem w tym rozumowaniu jest to, że może ono osłabić moc codziennego Bożego wezwania do nawrócenia, do spotkania z Nim. Powoli i nieustannie umniejsza to naszego ducha poświęcenia, wyrzeczeń i ciężkiej pracy. Wyobcowuje też od ludzi, którzy cierpią z powodu ubóstwa materialnego i są zmuszeni do podjęcia większych poświęceń niż my sami. Odpoczynek jest potrzebny, podobnie jak chwile czasu wolnego i osobistego bogacenia się, ale musimy nauczyć się odpoczywać w taki sposób, który pogłębia nasze pragnienie wielkodusznego służenia. Bliskość z ubogimi, uchodźcami, migrantami, chorymi, wyzyskiwanymi, osobami starszymi żyjącymi samotnie, więźniami i wieloma innymi Bożymi biedakami nauczy nas innego sposobu odpoczynku, takiego, który jest bardziej chrześcijański i szczodry.