Meżyhirje było symbolem zepsucia i korupcji reżimu prezydenta Janukowycza. Dzisiaj to także przykład bezsilności ukraińskiego państwa w rozliczeniu oligarchów. Rok po Majdanie ludzie Janukowycza zaczęli domagać się zwrotu luksusowej rezydencji. I nie są całkiem bez szans.
W piątek 22 lutego, kiedy na Majdanie odbywały się ceremonie pożegnania blisko setki zastrzelonych na ulicach Kijowa w ciągu trzech dni, jedna z sotni Samoobrony Majdanu dotarła do Meżyhirja (Międzygórza), skąd kilkanaście godzin wcześniej uciekł prezydent Wiktor Janukowycz. Niegdyś jedno z najpilniej strzeżonych na Ukrainie miejsc teraz było opustoszałe i oddział bez problemu opanował rozległą, liczącą 135 hektarów rezydencję, wspaniale położoną między pagórkami, nad ogromnym zalewem nazywanym Morzem Kijowskim. Następnego dnia Rada Najwyższa podjęła uchwałę o przekazaniu rezydencji państwu, a tłum kijowian ruszył na zwiedzanie pałacu obalonego dyktatora. Światowe media obiegły obrazy kapiących złotem, kiczowatych wnętrz domu klubowego Honka, centralnego obiektu rezydencji. Pokazywano prywatne zoo, ogromny garaż wypełniony luksusowymi pojazdami oraz wiele innych symboli luksusu, zbytku i blichtru, którymi uwielbiał otaczać się Wiktor Janukowycz, a także jego otoczenie. Rezydencję w ciągu kilku miesięcy odwiedziły dziesiątki tysięcy ludzi. Po pewnym czasie pojawiły się jednak głosy, że pomimo formalnej uchwały parlamentu rezydencji w Meżyhirju nie udało się skutecznie znacjonalizować. Pytano także, kto obecnie zarządza tym wielkim majątkiem oraz kto czerpie korzyści ze sprzedawanych biletów wstępu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski