Choć przewaga Zjednoczonej Prawicy nad rywalami rośnie, to Szydło nie może być pewna rządów swojej partii.
Według sondażu przeprowadzonego przez pracownię IBRiS w dniach 18-19 września, na zlecenie "Rzeczpospolitej", rośnie przewaga Zjednoczonej Prawicy nad konkurentami w walce o sejmowe mandaty.
Od poprzedniego badania tej sondażowni wynik PiS i koalicjantów poprawił się o 1 proc. O tyle samo spadło poparcie dla PO, która może liczyć na głosy 22 proc. ankietowanych. W ławach sejmowych zasiedliby jeszcze posłowie z trzech list wyborczych: Zjednoczonej Lewicy (8 proc. - granica progu wyborczego dla koalicji), NowoczesnejPL (6 proc. - wzrost o 1 proc. od poprzedniego badania) i PSL (5 proc.). Poza parlamentem znaleźliby się kandydaci ruchu Kukiz '15., który popiera obecnie 4 proc. badanych. To kolejny spadek notowań tego ugrupowania.
Zjednoczona Prawica (PiS i koalicjanci) - 39 proc. (+1) |
Platforma Obywatelska - 22 proc. (-1) |
Zjednoczona Lewica - 8 proc. (bez zmian) |
NowoczesnaPL - 6 proc. (+1) |
PSL - 5 proc. (bez zmian) |
Kukiz '15 - 4 proc. (-1) |
* na zielono zaznaczona partie, które znalazłyby się w parlamencie, na czerwono te, które nie przekroczyłyby progu wyborczego
Jak będzie wyglądał przyszły rząd? Trudno przewidzieć. Z jednej stron PiS z przyległościami rośnie systematycznie w siłę i ociera się o szanse na samodzielne rządzenie. O tym, czy ten scenariusz się sprawdzi zdecyduje prawdopodobnie 10 proc. Polaków, którzy nie są jeszcze pewni na kogo oddać swój głos. Jeśli jednak partia Jarosława Kaczyńskiego nie zdobędzie samodzielnej większości, do Sejmu nie wejdzie ruch Kukiza, natomiast - zgodnie z badaniem IBRiS - część mandatów zgarnie lewica, NowoczesnaPL i PSL, wtedy PiS może mieć duże problemy ze znalezieniem koalicjanta. W takiej sytuacji wchodzi w grę utworzenie rządu mniejszościowego, jednak jest to rozwiązanie bardzo trudne z perspektywy realizacji proponowanego przez Beatę Szydło i polityków Zjednoczonej Prawicy programu. W tym sensie wyniki sondażu IBRiS mogą być zinterpretowane jako niekorzystne dla prawicowej koalicji.
Równie dobrze może się jednak zdarzyć, że w nowym parlamencie w sejmowych ławach nie znajdzie się miejsce dla przedstawicieli Zjednoczonej Lewicy, PSL lub Nowoczesnej, gdyż wszystkie te partie balansują na granicy progu wyborczego (dla partii 5 proc., dla koalicji 8 proc.). Takie rozwiązanie byłoby korzystne dla zwycięzcy wyborów, gdyż głosy partii spod progu będą rozdzielane pomiędzy tych, którzy do parlamentu weszli. Obowiązująca w Polsce ordynacja premiuje w tej sytuacji partie, które uzyskały najlepsze wyniki wyborcze.
Do wyborów pozostało nieco ponad miesiąc czasu i jeszcze wszystko może się wydarzyć.
Wojciech Teister /Rzeczpospolita