To kiedy Dominika się urodzi?

Prosiłam o mały znak otuchy, a otrzymaliśmy coś tak czytelnego.

Chciałabym podzielić się świadectwem związanym z poczęciem naszego dziecka.

Jesteśmy z mężem prawie trzy lata po ślubie. Niestety w trakcie naszych starań o dziecko okazało się, że na jajniku mam torbiel. Byliśmy zmartwieni, ale wiedzieliśmy, że damy radę to przezwyciężyć i że to w sumie o niczym nie przesądza.  Lekarz nie wykluczał też, że może to być coś poważniejszego niż torbiel. Z tego powodu decydowałam się na zabieg laparoskopii, który został wykonany w lutym zeszłego roku. Po pobraniu wycinka okazało się, że mam dość zaawansowaną endometriozę, która może wpłynąć na zajście w ciążę. Ale myśleliśmy pozytywnie i powierzaliśmy wszystko Bogu. Z każdym miesiącem nasza nadzieja jednak trochę przygasała. Ja często byłam smutna, widząc znajomych  czy nieznajomych z dziećmi, dowiadując się o kolejnej ciąży w rodzinie, odpierając  pytania, czemu jeszcze nie mamy dzieci itp.  Mimo wszystko nie ustawaliśmy w modlitwie - ja wyszukiwałam coraz to nowe modlitwy i świętych, aby przez ich wstawiennictwo wymodlić dziecko.

 I tak nadeszły wakacje. Jestem nauczycielem, więc miałam wielką nadzieję, że może jak zwolnię trochę tempo, to wreszcie się uda. W tym czasie mąż również zrobił gruntowne badania, które nie były rewelacyjne, ale w  normie. Biliśmy się z myślami, czy już szukać pomocy medycznej gdzieś dalej, czy jeszcze próbować. W tym czasie podjęliśmy decyzję, ze jednak nasze siły nadal  skierujemy w stronę modlitwy. W lipcu poprosiłam i otrzymałam tez pasek św. Dominika i również do tego świętego zwracaliśmy się z modlitwą. Prosiłam też o modlitwę w internecie, różne zgromadzenia zakonne czy wspólnoty.  Co chwilę natrafiałam też  na różne miejsca i świętych, do których albo się modliliśmy lub odwiedzaliśmy miejsca związane z ich kultem.

W sierpniu, w drodze nad morze postanowiliśmy prosić o dziecko u Matki Boskiej w Gietrzwałdzie. Podczas modlitwy przed obliczem Maryi poprosiłam również  o otuchę i przymnożenie nadziei. Po modlitwie w kościele przeszliśmy do miejsca z cudownym źródełkiem, gdzie ku naszemu zaskoczeniu spotkaliśmy znajomego księdza, byłego spowiednika mojego męża z czasów liceum, który posługuje na parafii niedaleko miejsca naszego obecnego zamieszkania (żartowaliśmy sobie, że musieliśmy aż do Gietrzwałdu przyjechać, aby się spotkać). Po długiej rozmowie, podczas której ksiądz konsekwentnie wyciągał z nas naszą historię, podzielił się z nami tym, czego doświadczył w Gietrzwałdzie kilka godzin wcześniej. Ksiądz, jak sam opowiadał, jakimś cudem, znalazł się w kancelarii i był świadkiem, jak para z dzieckiem zamawiała Mszę dziękczynną za cud poczęcia, bo rok temu prosili tu o dziecko. Ksiądz zapisujący Mszę powiedział, że faktycznie Gietrzwałd ma charyzmat poczęć (nie wiem czy trafnie zapamiętałam to określenie) i wiele par małżeńskich prosi tu o dziecko. Nasz ksiądz mówił, że zastanawiał się, czemu w ogóle znalazł się w tym miejscu i był świadkiem tej rozmowy i chyba już wie. Prosiłam o mały znak otuchy, a otrzymaliśmy coś tak czytelnego.

Po tym zdarzeniu wiedzieliśmy, ze wszystko będzie dobrze. Cały czas trwaliśmy na modlitwie, ale modliliśmy się i o dziecko, ale również o wypełnienie się woli Bożej w naszym życiu. W ciągu tych kilku miesięcy mieliśmy też cięższe chwile - wiadomo szatan wie, gdzie uderzyć, by człowieka jednak zdołować. Ale były to krótkie momenty - modlitwa była ciągła i niezłomna.

I tak na początku tego roku okazało się, że jestem w ciąży. Tak po prostu. Pisząc to, mam jeszcze miesiąc do terminu, ale Maria Dominika może przyjść na świat w każdej chwili. 

Dzieląc się tym świadectwem chciałabym zachęcić i zapewnić, że modlitwa działa cuda. Nie jest tak, że otrzymamy koniecznie to, o co prosimy, ale możemy otrzymać o wiele więcej. Najgorsze co można zrobić, to odwrócić się od Boga i przestać z Nim utrzymywać kontakt - można się z Nim pokłócić, pożalić, ale nie zaprzestawać modlitwy. Sama sobie zadaję pytanie, czemu się tak dzieje, że niektóre wspaniałe pary muszą tyle czekać na upragnione dziecko, albo nigdy się ono nie pojawia. I nikt nam na to nie odpowie. Ale jedno jest pewne - Bóg jest miłością, On pragnie naszego szczęścia i zbawienia, i jest z Nami w każdej niedoli. I nie mówię tak z perspektywy tylko tego doświadczenia. Mam za sobą też ciężką chorobę, która mimo wszystko bardzo pozytywnie wpłynęła na moje życie.

Na koniec dodam tylko kilka słów na temat imienia naszego dziecka. Maria - wiadomo, nad drugim trochę się zastanawialiśmy. Ale kiedy jechaliśmy na wakacje, Pan Bóg postawił nam na drodze autostopowicza Bartka, który wracał z przygotowań do nowicjatu w zakonie dominikanów i wysłuchawszy naszej historii zapytał: „To kiedy Dominika przychodzi na świat?”. Wątpliwości się rozwiały. Św. Dominik potwierdził swoje wstawiennictwo w modlitwie. (przypomnę, że od ponad roku modlimy się do św. Dominika).

Małgosia

« 1 »