Założycielka Fundacji Estera wystartuje do sejmu z listy partii KORWiN. To może zaszkodzić jej działalności na rzecz uchodźców.
16.09.2015 13:02 GOSC.PL
„Trójką” na liście partii KORWiN w Warszawie będzie Miriam Shaded – Polka syryjskiego pochodzenia, założycielka i szefowa Fundacji Estera, która sprowadziła do Polski ponad 170 chrześcijańskich uchodźców z Syrii. Jak powiedziała w czasie konferencji, robi to po to, by nagłaśniać problemy chrześcijan na Bliskim Wschodzie i sprzeciwiać się masowemu przyjmowaniu muzułmańskich imigrantów. A z partii Janusza Korwin-Mikkego startuje, bo została o to poproszona.
Tę decyzję uważam za błąd. Nie z powodu ugrupowania, które zaproponowało jej kandydowanie, z którym łączy ją, być może, tylko wspólnota poglądów odnośnie obecnego kryzysu imigracyjnego. Nie dlatego, że stronnictwem kieruje kontrowersyjny performer, za którego wypowiedzi nie raz będzie się musiała w czasie tej kampanii wyborczej wstydzić. Także nie dlatego, że ma nikłe szanse na elekcję: choć rozpoznawalna medialnie umieszczona na najwyższej pozycji spośród kobiet działaczka ma spore szanse, by zdobyć więcej głosów niż „dwójka” na liście, Tomasz Sommer, to nie ma co marzyć o przeskoczeniu JKM, który przewodzi liście. A KORWiN pewnie nie zdobędzie więcej niż jeden mandat nawet w tak dużym okręgu, jak Warszawa I – o ile w ogóle jakieś zdobędzie, bo póki co w sondażach znajduje się poniżej progu wyborczego.
Shaded zrobiła źle, bo jej start może zaszkodzić sprawie, o którą walczy. Mam nadzieję, że szczerze myśli, iż wejście do polityki pomoże jej nagłośnić problemy uchodźców – i jednocześnie wprowadzić nieco trzeźwego spojrzenia na tę kwestię do debaty publicznej. Ale może to robić i bez tego: gdyby już dziś tak często nie pojawiała się w mediach, KORWiNiści w ogóle nie wpadliby na pomysł, by ją zaprosić na listy. A już konferencja prasowa, na której ogłoszono jej start pokazała, że dziennikarze niechętni temu ugrupowaniu będą ją atakowali. Jednego dnia z eksperta od Syrii i pomocnika upodlonych stała się hochsztaplerką, która sprowadziła do Polski wątpliwych uchodźców. Wątpliwych, bo zanim wyjechali do naszego kraju, przebywali w Damaszku (tak jakby nie mogli tam uciec z terytoriów ogarniętych walkami), później zaś połowa z nich wyjechała do Niemiec.
Shaded skupi się teraz na kampanii i będzie miała mniej czasu dla swojej Fundacji. Od współpracy mogą odwrócić się osoby niechętne partii KORWiN i podejrzewające kobietę o wykorzystywanie funkcjonującej w końcu niedługi czas instytucji dla budowy własnej kariery politycznej. Jeśli Shaded nie wejdzie do sejmu, być może wróci do działalności pomocowej, ale już z łatką politykierki. Potencjalny zysk z całej zabawy jest niewielki – z kolei ewentualne straty bardzo duże. Wszystko dlatego, że posłowanie z jakichś dziwnych powodów uznawane jest w Polsce za szczyt aktywności społecznej. Tymczasem szeregowy poseł może o wiele mniej, niż wójt małej gminy, dziennikarz poczytnej gazety czy… działacz społeczny kierujący rozpoznawalną fundacją zajmującą się pomocą uchodźcom. W wykonywania tych dwóch ostatnich funkcji-zawodów afiliacja polityczna po prostu przeszkadza.
Stefan Sękowski