„Podczas międzynarodowej konferencji rozpocząłem swój wykład od słów: «witam przyszłe zwłoki». Usłyszałem potem, że takiego szoku jeszcze ci naukowcy nie przeżyli i jak można się witać w taki sposób” – wspomina ks. prof. Piotr Morciniec z Uniwersytetu Opolskiego.
Wyzwaniem jest zatem rozwój refleksji z zakresu bioetyki katolickiej, która ciało postrzega jako integralną część człowieka, nie uciekając w platoński dualizm. „Platoński ksiądz” pamiętać będzie tylko o duszy, bo ciało go nie interesuje. Naturalną konsekwencją takiego myślenia jest podejście do ciała jako do opakowania, którym powinien zająć się zakład utylizacyjny. W praktyce przecież nierzadko słyszymy duchownego, który modli się za duszę śp. Jana, a ja pytam: „a co z ciałem Jana?” Czy za nie się nie modlimy? Jak rozumiemy prawdę wiary o zmartwychwstaniu ciała – ono ma być przemienione, ale czy to oznacza, że ciało, które grzebiemy, jest bez znaczenia? Listę kwestii do przemyślenia można dowolnie wydłużać.
Apostolstwo dobrej śmierci jest tradycją, którą warto odnowić. Dawniej miało ono za zadanie nie tylko przygotować człowieka na śmierć, ale pełniło też funkcję paliatywną czy hospicyjną. Członkowie tego apostolstwa troszczyli się o więźniów i skazańców, towarzyszyli im w fazie umierania, zbierali fundusze, żeby ich wykupić lub zapewnić godny pochówek. Dziś instytucje pomocy społecznej przejęły część tych zadań, ale chyba bardziej niż kiedyś potrzeba uświadamiania ludziom ich śmiertelności, kruchości życia oraz wieczności. Nie ludzie umierają, ale to ja umrę!
Pamiętam, jak podczas międzynarodowej konferencji, rozpocząłem swój wykład od słów: „witam przyszłe zwłoki”. Po jego zakończeniu usłyszałem wiele komentarzy, że takiego szoku jeszcze ci naukowcy nie przeżyli i jak można się witać w taki sposób. W języku polskim brakuje nam adekwatnego słownictwa, bo „zwłoki” to „zewłok”, czyli to, co „zdjąłem z duszy”. I znowu wkrada się nam platonizm.
A wracając do potrzeby odnowienia apostolstwa dobrej śmierci, to podobno rysy twarzy zmarłego, który mógł pobyć jeszcze trochę w domu z bliskimi, łagodnieją. Nie bójmy się towarzyszyć w umieraniu innym! Coraz popularniejsze stają się porody rodzinne, także we własnych domach. Zarówno początek, jak i koniec życia powinny być celebrowane w atmosferze miłości!
Jak Ksiądz Profesor przygotowuje się na swoją śmierć?
Intelektualnie, bo napisałem kilkaset stron o personalistycznym podejściu do zwłok ludzkich. Merytorycznie, bo chcę przekazać moje ciało po śmierci do instytutu anatomii. Jako że jestem kapłanem, prosiłem o zgodę swojego biskupa ordynariusza i takową otrzymałem. Poza tym, staram się o stan łaski uświęcającej, bo zakładam, że będzie to element rozstrzygający! Nie ma ubezpieczalni, która pozwoliłaby się przygotować do płynnego przejścia przez śmierć bliskich czy swoją własną. Na przepracowanie emocjonalnej straty potrzeba czasu. A moment śmierci zostawiam Panu – wybierze najlepszy. Nie mam myśli związanych z wymarzoną śmiercią, bo byłaby to emocjonalna eutanazja.
***
Ks. prof. Piotr Morciniec urodził się 16 września 1960 r. w Raciborzu. Święcenia kapłańskie przyjął w 1985 r. W 2010 r. otrzymał nominację profesorską od prezydenta Bronisława Komorowskiego. Od 2010 roku jest kierownikiem Katedry Bioetyki i Etyki Społecznej WTUO i dyrektor Instytutu Nauk o Rodzinie WTUO.
Członek Zespołu Ekspertów KEP ds. Bioetycznych oraz ekspert w Wieloletnim Programie Rozwoju Medycyny Transplantacyjnej Ministerstwa Zdrowia (2010-2020). Autor licznych publikacji monograficznych, artykułów naukowych i popularnonaukowych. W 2009 roku ukazała się jego książka pt.: „Bioetyka personalistyczna wobec zwłok ludzkich”.