Nie było nacisków Komisji Europejskiej ws. wprowadzenia w Polsce pigułki wczesnoporonnej "dzień po". Rząd mógł odmówić - wynika z interpelacji złożonej przez eurodeputowanego Marka Jurka.
Decyzja rządu Ewy Kopacz o tym, że pigułka wczesnoporonna "dzień po" o nazwie ellaOne będzie sprzedawana w Polsce bez recepty nawet 15-latkom zapadła w styczniu bieżącego roku. Nowe prawo miało się opierać na decyzji KE, zgodnie z która tzw. antykoncepcja awaryjna o nazwie ellaOne może być dostępna w krajach Unii Europejskiej bez recepty.
Jak tłumaczył wtedy rzecznik resortu zdrowia Krzysztof Bąk Komisja Europejska nie pozostawiła w tej sprawie krajom członkowskim wyboru - ellaOne sprzedawana ma być bez recepty. Dodał, że to decyzja administracyjna, centralna, i kraje członkowskie muszą się do niej dostosować.
Wtórował mu w tym wiceminister zdrowia Sławomir Neumann. Mówił, że że kraje członkowskie nie mają możliwości ograniczenia sprzedaży tej pigułki przez wymaganie recepty.
Interpelacje w tej sprawie do KE złożył eurodeputowany i szef Prawicy Rzeczypospolitej Marek Jurek. Polityk zapytał czy KE naciskała na polski rząd w sprawie udostępnienia na polskim rynku środka wczesnoporonnego ellaOne.
Okazuje się, że rząd Ewy Kopacz okłamywał opinię publiczna w tej sprawie i wymogu wprowadzenia pigułki na polskim rynku nie było:
- Komisja pisze, że zalecała szersze udostępnianie takiego środka w całej Europie, ale jest świadoma, że w wielu państwach Europy sprawa środków wczesnoporonnych budzi zasadnicze sprzeciwy moralne i państwa same podejmują decyzję w tej sprawie. Ta odpowiedź KE jasno zadaje kłam temu, co przekazywał rząd pani premier Kopacz, zasłaniając się naciskami europejskimi w swojej polityce udostępniania tych środków wczesnoporonnych – powiedział Marek Jurek.
Pytanie o pigułkę wczesnoporonną
Radio Maryja
wt /marekjurek.pl