Jeśli Bożą wolą jest nasza choroba, to nie powinniśmy chodzić do lekarzy, bo sprzeciwialibyśmy się Jego woli.
14.08.2015 12:40 GOSC.PL
– Czy spotkałem się z zarzutem, że „wylewam dziecko z kąpielą”, bo neguję teologię cierpienia? Myślę, że jeżeli jesteśmy ludźmi, dla których wzorem jest życie Jezusa, to założenie, że Bóg „daje chorobę”, jest czymś, co stanowi pogwałcenie nauczania i praktyki Jezusa – opowiada Karol Sobczyk, lider wspólnoty „Głos na Pustyni” w mojej książce „Pan Bóg? Uwielbiam”, która ukaże się pod koniec sierpnia.
– Jeżeli mówimy o cierpieniu wynikającym z prześladowania, to oczywiście jest ono naturalnym następstwem wiary w Chrystusa. W Kościele często pielęgnujemy wartość cierpiętnictwa, które utwierdza nas w chorobie, zamiast pielęgnować więź z Duchem Świętym w mocy którego Jezus zadawał im kres.
Choroba, cierpienie, noszą w sobie też pewien aspekt tajemnicy. Myślę że życie św. Pio z Pietrelciny, św. Marty Robin czy św. Faustyny Kowalskiej, którzy świadomie przyjmowali na siebie pewne formy cierpienia, są tego obrazem. Ale działo się to w sposób świadomy w wyniku bardzo głębokiej, dojrzałej, intymnej więzi z Bogiem. My nie chcemy chorób, chodzimy do lekarzy, prosimy Boga o interwencje. A przecież jeśli Bożą wolą dla człowieka jest nasza choroba, to nie powinniśmy chodzić do lekarzy, bo sprzeciwialibyśmy się woli Bożej!
Kiedyś byliśmy bardzo zbudowani świadectwem Marii Vadii, które zresztą przytaczaliśmy w czasie cyklu konferencji o uzdrowieniu. Kiedyś podeszła do niej osoba z chorym biodrem. Musiała chodzić o kulach. Powiedziała otwarcie: „Nie módl się za mnie, bo mam przekonanie, że Bóg chce dla mnie tej choroby”. Maria Vadia bardzo radykalnie i niezwykle stanowczo zaoponowała: „Wyrzeknij się tych słów! To, co mówisz, nie jest od Boga. On nie zmusza nikogo do przyjęcia choroby. Jeśli jej nie chcesz, wyrzeknij się jej, a nie obwiniaj o nią Boga!”. Ta osoba wyrzekła się choroby i nastąpiło całkowite uzdrowienie. To było dla nas bardzo mocne świadectwo, wyraźna podpowiedź, w którym kierunku ma pójść nasza wspólnota. Dziś wiemy, że jest On tak dobry, że do końca naszych dni nie zdołamy pojąć Jego dobroci.
Tyle Karol. Co ja mogę dodać? To był dla mnie przełomowy tydzień. Piszę od miesięcy o sile płynącej z błogosławieństwa i uwielbienia. Bóg potwierdził, że nawet beznadziejne po ludzku przypadki (białaczka/onkologia/) są bezradne wobec Jego wszechmocy.
Marcin Jakimowicz