Sąd Najwyższy bada kasacje obrony i prokuratury wobec Katarzyny Waśniewskiej skazanej na 25 lat więzienia za zabicie półrocznej córki. Obrona chce uchylenia wyroku i ponownego procesu; prokuratura - uchylenia uniewinnienia kobiety z zarzutu kierowania podejrzeń na inną osobę.
Na środowe posiedzenie SN nie doprowadzono Waśniewskiej. Przebywa ona w areszcie od listopada 2012 r., gdy zatrzymano ją, ukrywającą się na wsi pod Białymstokiem.
Kasacje rozpoznaje troje sędziów SN: Dorota Rysińska (przewodnicząca składu) oraz Józef Dołhy i Roman Sądej.
Ta bulwersująca opinię publiczną sprawa zaczęła się 24 stycznia 2012 r., gdy policja podała informację o zaginięciu półrocznej Magdy z Sosnowca. Według pierwszej relacji matki dziecko porwano z wózka w centrum miasta. Potem Waśniewska twierdziła, że dziecko wypadło jej z rąk. W lutym 2012 r. ciało niemowlęcia znaleziono w zrujnowanym budynku w Sosnowcu.
W październiku 2014 r. Sąd Apelacyjny w Katowicach skazał prawomocnie kobietę na 25 lat więzienia; zastrzegł, że o zwolnienie będzie się mogła ubiegać najwcześniej po 20 latach. Był to wyrok surowszy od orzeczenia sądu I instancji z września 2013 r., gdy Sąd Okręgowy w Katowicach wymierzył jej karę 25 lat więzienia z możliwością ubiegania się o zwolnienie po 15 latach.
Oba sądy odrzuciły wersję obrony, jakoby Magda zmarła na skutek upadku na podłogę i kilku nieudanych próbach nabrania powietrza. Za najważniejszy dowód uznały opinię lekarzy, którzy uznali, że dziewczynka zmarła na skutek gwałtownego uduszenia. Kwestionowała to obrona, która dowodziła, że Magda mogła umrzeć na skutek skurczu krtani, tzw. laryngospazmu lub bezdechu afektywnego. Wykluczyli to biegli, a sądy nie miały wątpliwości, że motywem zbrodni była niechęć matki do posiadania dziecka.
Początkowo Waśniewska usłyszała zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka. Po uzyskaniu opinii biegłych Prokuratura Okręgowa w Katowicach zmieniła go na zabójstwo, za co grozi dożywocie. Obciążały ją też m.in. wpisy w wyszukiwarce internetowej - szukała informacji na temat zatrucia tlenkiem węgla, dochodzenia policyjnego w takich przypadkach oraz zasiłku pogrzebowego i pochówku dzieci. Wchodziła także na strony producentów trumien i zakładów pogrzebowych. W niekorzystnym świetle stawiały ją również zapiski, że nie chce dziecka i że uważa je za wroga.
Według prokuratury plan zabójstwa kobieta przygotowywała co najmniej od 19 stycznia, wcześniej próbowała zatruć córkę czadem. 24 stycznia miała cisnąć dzieckiem o podłogę, a kiedy okazało się, że mimo to niemowlę przeżyło - dusić je przez kilka minut.
Obrońca mec. Arkadiusz Ludwiczek złożył do SN kasację, w której wniósł o uchylenie obu wyroków i o ponowny proces. Podniósł zarzut rażącej obrazy przepisów postępowania polegającej m.in. na nierozważeniu przez SA wszystkich zarzutów apelacji i nieprawidłowościach w postępowaniu dowodowym.
Kobietę uniewinniono od mniej istotnego zarzutu - kierowania podejrzenia na inną osobę. SA uznał, że mówiąc o rzekomym uprowadzeniu córki, realizowała ona swe prawo do obrony. Od tej uniewinniającej części wyroku SA kasację wniosła prokuratura, wnosząc, by SN zwrócił ten wątek sądowi I instancji. Prokuratura uważa za błędny pogląd SA, iż korzystanie przez oskarżoną z prawa do obrony wyłącza bezprawność kierowania przez nią ścigania przeciw określonej osobie.
Kasacja jako nadzwyczajny środek odwoławczy nie może - tak jak apelacja - kwestionować ustaleń faktycznych sądów. By odniosła skutek, jej autor musi wykazać takie rażące naruszenie prawa materialnego lub procesowego, które miało wpływ na kwestionowany wyrok. SN jest bowiem sądem prawa, a nie faktu - co wielokrotnie podkreśla przy oddalaniu kasacji uznanych za "oczywiście bezzasadne".
SA informował, że wydanie prawomocnego wyroku skazującego oznacza, iż można podawać pełne nazwisko skazanej.