Ks. Mellone: "Chciałem choć na jeden dzień zostać księdzem, by wypełniła się wola Boga w moim życiu". - Włochy ze łzami żegnają dziś wyświęconego przed trzema miesiącami kapłana z Bari.
„Historia Salvatore Mellone poruszyła całe Włochy” – pisze dzisiaj "Vatican Insider". To niejedyne medium, które opisuje historię włoskiego, świeżo wyświęconego kapłana. Jego pogrzeb będzie transmitować dziś po południu nawet telewizja. 38-latek był księdzem przez trzy miesiące. Kiedy w seminarium okazało się, że wykryto u niego chorobę nowotworową i lekarze orzekli, że dni seminarzysty są policzone, zwrócił się do abpa Giovanniego Battisty Pichierriego, metropolity miejsca, z prośbą o przyspieszenie święceń. Napisał też list do papieża Franciszka.
„Ojcze Święty ofiaruję moja chorobę i cierpienie Panu i dla dobra Kościoła oraz za Ciebie Ojcze św. Niech Bóg Ci błogosławi i zawsze będzie przy Tobie, niech Cię wspiera w twojej pracy w służbie miłości. Proszę Cię, byś modlił się za mnie, by Pan wypełnił w moim życiu swoją wolę do końca. Nie proszę Boga o uzdrowienie, ale o radość i siłę, by do końca być świadkiem Jego miłości i kapłanem w Jego sercu”.
List dotarł do Watykanu na początku kwietnia. Seminarzysta był w ostatnim stadium raka. Papież natychmiast chwycił za telefon i zadzwonił do Salvatore. „Proszę cię, żebyś pierwszego błogosławieństwa po święceniach udzielił mnie” – powiedział do seminarzysty. Dwa tygodnie później kilkadziesiąt tysięcy osób uczestniczyło w święceniach Włocha. Przez trzy miesiące celebrował Eucharystię w swoim pokoiku z udziałem małych grupek parafian.
Kościół zrobił wyjątek dla ks. Mellone, wyświęcając go dwa lata przed końcem formacji seminaryjnej. "Jestem wdzięczny Bogu za dar, jakim był ks. Salvatore, za jego głębokie świadectwo wiary i miłości" – mówił w wywiadach prasowych abp Pichierri. "W cierpieniu uczestniczył w sposób niezwykły w męce Chrystusa, jako Jego kapłan. Jego życie i miłość do kapłaństwa i Chrystusa są dla nas wielkim świadectwem”.
Joanna Bątkiewicz-Brożek