B. szef MSW gen. Czesław Kiszczak jest już prawomocnie skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu w sprawie wprowadzenia stanu wojennego w 1981 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie oddalił w poniedziałek apelację obrony od takiego wyroku sądu I instancji z 2012 r.
SA odrzucił twierdzenia obrony, że władze PRL wprowadziły stan wojenny w obawie przed interwencją wojsk Układu Warszawskiego. "Stan wojenny był nie tylko nielegalny, ale także szkodliwy z punktu widzenia państwowego, bo na długo zatrzymał procesy demokratyzacji" - mówił w uzasadnieniu wyroku SA sędzia Zbigniew Kapiński.
Prokurator pionu śledczego IPN Bogusław Czerwiński mówi o sukcesie IPN (który oskarżał w sprawie) i "w pewnej mierze" polskiego wymiaru sprawiedliwości.
Od wyroku w zawieszeniu strony nie mogą złożyć kasacji do Sądu Najwyższego. Mogą zaś wystąpić, by złożyli ją: RPO, prokurator generalny lub minister sprawiedliwości. Obrońca Kiszczaka mec. Grzegorz Majewski powiedział PAP, że rozważy zwrócenie się do RPO o taką kasację albo też sam złoży skargę na Polskę do Trybunału w Strasburgu.
89-letni dziś Kiszczak został, wraz z b. I sekretarzem KC PZPR Stanisławem Kanią, oskarżony o udział w "związku przestępczym o charakterze zbrojnym", który na najwyższych szczeblach władzy PRL przygotowywał stan wojenny. O kierownictwo grupy oskarżono b. I sekretarza KC PZPR, b. premiera PRL i b. szefa MON gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Odpierając zarzut, ironizował on, że oznacza on, iż można być "i legalną władzą, i nielegalną organizacją". W 2011 r. sąd zawiesił jego sprawę z powodu złego zdrowia - Jaruzelski zmarł w maju 2014 r. Oskarżeni twierdzili, że działali w stanie tzw. wyższej konieczności, wobec groźby interwencji. IPN chciał dla Kani i Kiszczaka dwóch lat więzienia w zawieszeniu (groziło im do 8 lat więzienia).
W 2012 r. Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł, że stan wojenny nielegalnie wprowadziła tajna grupa przestępcza o charakterze zbrojnym pod wodzą gen. Jaruzelskiego w celu likwidacji NSZZ "Solidarność", zachowania ustroju komunistycznego oraz osobistych pozycji we władzach PRL. Kiszczaka skazano na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Kanię uniewinniono.
Sędzia SO Ewa Jethon mówiła, że w przypadku oskarżonych spełniono wszystkie znamiona "związku przestępczego". Wywodziła, że jakkolwiek dotychczas w orzecznictwie spotykano się z grupami przestępczymi o charakterze mafijnym, popełniającymi pospolite przestępstwa kryminalne, to Kodeks karny przewiduje sankcje dla każdego nielegalnego związku przestępczego - "niezależnie od tego, czy się jest zwykłym obywatelem, czy wysokim funkcjonariuszem państwa". SO nie podzielił opinii oskarżonych, by działali w stanie wyższej konieczności (który sprawia, że nie ma mowy o przestępstwie - PAP) wobec groźby interwencji. Według SO argument o zagrożeniu interwencją używany był instrumentalnie i ex post dla uzasadnienia stanu wojennego.
W 2013 r. SA prawomocnie oddalił apelację IPN od uniewinnienia Kani. Wtedy też badanie apelacji Kiszczaka SA zawiesił z powodu jego złego zdrowia. W 2014 r. SA, na wniosek IPN, zlecił jego ponowne badania. Lekarze uznali, że zdrowie "znacznie utrudnia" jego uczestnictwo w procesie, ale nie uniemożliwia tego. Dlatego w kwietniu br. SA podjął proces odwoławczy - obrona była przeciw.
Kiszczak nie przyszedł do SA; jest w stołecznym szpitalu MSW na oddziale nefrologii. Majewski powiedział PAP, że ma on poważne problemy z nerkami; jedna już nie pracuje. Wniósł o odroczenie sprawy, argumentując, że jego klient chce brać udział w rozprawie odwoławczej. Prok. Czerwiński był za prowadzeniem procesu pod nieobecność oskarżonego. Dodał, że jego stawiennictwo nie jest obowiązkowe, a zwolnienia nie wystawił lekarz sądowy. Sąd uznał, że sam pobyt w szpitalu nie oznacza niemożności zbadania apelacji przez SA.
Ponadto Czerwiński chciał wyłączenia z badania apelacji - jako byłego członka PZPR - sędziego Jerzego Ledera, przewodniczącego składu ws. Kiszczaka i szefa wydziału karnego SA. Prokurator mówił, że Leder był członkiem PZPR, która walczyła z opozycją demokratyczną, a oskarżony był członkiem Biura Politycznego KC PZPR, najwyższego organu tej partii. "Tożsamość ta może rzutować na ocenę sprawy" - dodał. Troje innych sędziów SA oceniło, że prokurator nie wykazał, by zachodziły tu ustawowe przesłanki wyłączenia sędziego.
W apelacji obrońca wnosił, by SA uniewinnił Kiszczaka albo umorzył sprawę lub też zwrócił ją sądowi I instancji. Pion śledczy IPN (nie składał apelacji) był za utrzymaniem wyroku skazującego z 2012 r., z dodaniem, że Kiszczak popełnił zbrodnię przeciwko ludzkości.
SA uznał apelację za bezzasadną, a ustalenia SO za prawidłowe. Jak mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia SA Zbigniew Kapiński, w SO nie doszło do naruszenia prawa oskarżonego do obrony; nie nastąpiło też przedawnienie karalności; nie ma też znaczenia, że w latach 90. Sejm odmówił postawienia sprawców stanu wojennego przed Trybunałem Stanu.
Według SA Kiszczak nie działał w stanie wyższej konieczności - jak twierdziła obrona. "Aby tak przyjąć, należałoby ustalić, że było realne i rzeczywiste zagrożenie interwencją wojsk Układu Warszawskiego w momencie podejmowania decyzji o stanie wojennym" - mówił Kapiński. Według SA zagrożenie takie wówczas nie istniało.
Sędzia podkreślił, że dekret o stanie wojennym był niezgodny nawet z konstytucją PRL, a osoby go przygotowujące miały pełną świadomość, że wydanie dekretu podczas sesji Sejmu byłoby nielegalne. Kapiński dodał, że sprawa budzi wielkie emocje społeczne, ale sąd interesuje się wyłącznie jej aspektem prawnym i formalnym. Aspekt polityczny pozostawiamy ocenom historyków - podkreślił.
Jednocześnie sędzia przypomniał ofiary śmiertelne stanu wojennego, m.in. górników z kopalni "Wujek". "Zginęli niewinni ludzie, którzy nie powinni zginąć" - dodał.
SA odmówił uznania czynu Kiszczaka za zbrodnię przeciw ludzkości. Ten wniosek Czerwińskiego SA uznał za "sprzeczny z prawem", gdyż sąd odwoławczy nie ma prawa zmieniać kwalifikacji prawnej czynu z I instancji przy braku apelacji na niekorzyść Kiszczaka ze strony IPN.
SA skrytykował także Czerwińskiego za złożenie wniosku o wyłączenie sędziego Ledera. Kapiński mówił, że sposób tego był "nieetyczny i nieprofesjonalny". Oświadczył, że wnioskowanie, iż sama przynależność do PZPR może rodzić wątpliwości wobec sędziego, osłabia zaufanie do niezależnych sądów.
Prok. Czerwiński ocenił, że wyrok to sukces, bo m.in. prawomocnie obalono mit o groźbie interwencji jako przyczynie stanu wojennego oraz potwierdzono zasadność zarzutu o "związku przestępczym". Przyznał, że taki wyrok oznacza, że także i Jaruzelski mógłby być skazany w tej sprawie.
Czerwiński z zaskoczeniem przyjął zarzut SA co do swego nieetycznego działania. "W dalszym ciągu uważam, że istnieje uzasadniona wątpliwość, czy osoby, które do końca podzielały ideologię komunistyczną, mogą orzekać w sprawach o zbrodnie komunistyczne" - powtórzył. "Inną kwestią jest to, na ile ten wniosek miał wpływ na taki, a nie inny, wyrok w tej sprawie" - dodał.
W 1992 r. Sejm uchwalił, że stan wojenny był nielegalny. W 1996 r. Sejm, głosami ówczesnej koalicji SLD-PSL, nie zgodził się, by Jaruzelski, Kiszczak i inni sprawcy stanu wojennego odpowiadali przed Trybunałem Stanu. W 2011 r. Trybunał Konstytucyjny uznał, że dekrety o stanie wojennym przyjęto niezgodnie nawet z prawem PRL.
W 2011 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że dekrety Rady Państwa PRL o stanie wojennym z 1981 r. były uchwalone ewidentnie wbrew ówczesnej konstytucji. Dlatego uznał winę b. członka Rady Emila Kołodzieja - jego proces umorzono tylko z powodu przedawnienia karalności czynu. Orzeczenie to było pierwszym wyrokiem sądu karnego w sprawie nielegalnego wprowadzenia stanu wojennego.