Według ekspertów wyniki wyborów w Turcji oznaczają, że wyborcy odrzucili wizję prezydenta Recepa Tayipa Erdogana, który liczył na to, że po sukces wyborczy pozwoli mu zmienić system polityczny kraju na prezydencki.
W niedzielnych wyborach parlamentarnych w Turcji, rządząca do tej pory samodzielnie Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), zdobyła około 41.3 procent głosów, jak wynika z opublikowanych w niedzielę - po zliczeniu blisko 90 proc. głosów - danych komisji wyborczej.
"To dobry znak, normalna kolej dziejów. Upłynęło już prawie 13 lat, odkąd AKP doszła do władzy. To rekord w historii Turcji, ale kiedyś musiało się skończyć" - powiedział w rozmowie z PAP Ahmet Sozen ze Wschodnio-Śródziemnomorskiego Uniwersytetu w Famaguście na północnym Cyprze.
Sozen uważa, że AKP w ponownie odniosła sukces ponieważ, jak zauważył - "w dalszym ciągu jest największą partią w parlamencie".
Bardziej surowo ocenił wynik AKP Ekrem Dumanli, naczelny redaktor "Zaman", jednej z gazet atakowanych ostatnio przez prezydenta Turcji, jako rzekomą część równoległego systemu państwowego stworzonego przez muzułmańskiego kaznodzieję Fetullaha Gulena. "Zaman" jest istotnie blisko powiązany z Gulenem.
"Filozofia, która leżała u podstaw sukcesu AKP, już nie istnieje. Kiedyś ta partia inspirowała, budziła nadzieje. Teraz jest pełna korupcji, nastąpiła erozja jej popularności" - powiedział Dumanli.
Jego zdaniem, tak znaczny spadek popularności partii, której Erdogan jest współzałożycielem i dla której prowadził w ciągu ostatnich kilku miesięcy aktywną kampanię wyborczą - często przekraczając swoje uprawnienia prezydenckie - oznacza także spadek popularności prezydenta.
"W sierpniu zeszłego roku, w wyborach prezydenckich (Erdogan) zdobył 52 proc. głosów. Każdy procent poniżej tego wyniku poddaje w wątpliwość jego obecną kampanię wyborczą. W mojej opinii, powinien był zostać w domu" - powiedział Dumanli, który uważa, że Turcję wkrótce czekają następne wybory.
Na razie nie wiadomo z kim i czy AKP wejdzie w koalicję. Według Sozena, możliwa byłaby zarówno opcja nacjonalistycznej Partii Ruchu Narodowego jak i prokurdyjskiej HDP, która w niedzielę po raz pierwszy w historii Turcji weszła do parlamentu przekroczywszy 10-procentowy próg wyborczy.
Jednak w niedzielę wieczorem jej przywódca Selahattin Demirtas wykluczył możliwość koalicji z AKP. Sozen uważa, że wariant sojuszu z MPH jest bardziej prawdopodobny.
"To co Erdogan i premier Abdullah Davutoglu powiedzieli w czasie kampanii wyborczej stawia ich bardzo blisko MPH" - powiedział Sozen.
Dodał, że samo wejście HDP do parlamentu jest niezmiernie ważne dla przyszłości całej Turcji.
"Gdyby Kurdowie nie weszli do parlamentu, byłaby to totalna katastrofa. Parlament jest najbardziej legalną, otwartą platformą, na której obywatele mogą wyrazić swoje opinie. Gdyby ta platforma została zamknięta dla Kurdów, skutki byłyby fatalne" - powiedział akademik.