Jak wynika z sondaży ponad 70 proc. polskiego społeczeństwa jest przeciwko przyjmowaniu kogokolwiek z zagranicy.
Stoi przed nami wyzwanie przyjęcia uchodźców nie tylko z Syrii, ale z różnych miejsc Afryki i Bliskiego Wschodu , którzy uciekają przed śmiercią oraz z powodu prześladowania za wiarę - wskazał uczestnikom III Kongresu Nowej Ewangelizacji, jaki odbywa się w Skrzatuszu bp Krzysztof Zadarko. W ramach Konferencji Episkopatu Polski biskup pomocniczy diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej odpowiada za sprawy migrantów. Ewangelizatorów w Skrzatuszu prosił o modlitwę, refleksję i poszukiwanie ewangelicznego rozwiązania tego problemu. - Franciszek udając się na Lampedusę pokazał, że nasze miejsce jest na peryferiach - dodał.
Przywołując słowa zmarłego bp. Czesława Domina, że "miarą wiarygodności Kościoła jest troska o potrzebujących" bp Zadarko powiedział, iż "miarą wiarygodności ewangelizacji jest nasza Caritas".
- Kiedy widziałem niedawno ostatnie badania sondażowe odniosłem wrażenie, że chyba nie do końca rozumiemy przed jakim wyzwaniem stoimy, bo ponad 70 proc. polskiego społeczeństwa jest przeciwko przyjmowaniu kogokolwiek z zagranicy. Po cichu przychodzi do Polski fala migrantów z Ukrainy. Ludzie uciekają stamtąd, również z obszaru objętego wojną, bo niewiadomo kiedy się skończy. Wszystko wskazuje, że jeszcze długi czas to będzie taka "pełzająca wojna". Na to nie mamy wpływu, ale mamy wpływ na to, czy ludzi, którzy będą uciekać w poszukiwaniu wolności i życia, będziemy w stanie przyjąć - mówił bp Zadarko.
Przewodniczący Rady KEP ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek odniósł się także do problemu przed jakim stanie Polska, która w najbliższym czasie na skutek uzgodnień w Unii Europejskiej będzie jako państwo przygotowywać się do przyjęcia ponad 3,5 tys. uchodźców.
- To są wszyscy ci, których widzimy nieustannie, chociaż coraz rzadziej w telewizji - mówił bp Zadarko. Przywołując pierwszą podróż Franciszka na Lampedusę podkreślił, że papież pojechał tam i pokazał, że nasze miejsce jest na peryferiach świata, na peryferiach współczesnej Europy i w jakimś sensie także na peryferiach Kościoła, bo migranci to najczęściej nieochrzczeni.
- Tam w Lampedusie, na cały świat poszedł komunikat, że chrześcijanin ma być otwarty na drugiego człowieka w myśl bardzo prostego zdania z Ewangelii: "Byłem przybyszem, a przyjęliście mnie", albo "Byłem przybyszem a nie przyjęliście mnie". Wiemy, że to będzie ostatnie słowo Jezusa przed naszą wiecznością - przypomniał bp Zadarko i prosił uczestników Kongresu, aby rozmawiali ze sobą o problemach uchodźców ale też kształtowali mentalność społeczeństwa i Kościoła w tym - jak się wyraził - zapalnym punkcie.
Bp Zadarko poinformował też, że pojawiają się pierwsze inicjatywy pomocy uchodźcom. - S. Małgorzata Chmielewska ze wspólnoty "Chleb Życia" pokazała, że można okazać wielkie serce. Okazuje się, że takich instytucji i stowarzyszeń jest coraz więcej. Pojawiają się również parafie w Polsce, które wyrażają gotowość przyjęcia uchodźców - opowiadał.
Zaznaczył też, że sprawa jest skomplikowana również politycznie, prawnie, militarnie. - Są bardzo wyraźne regulacje prawne w każdym państwie - i to nie jest proste przyjąć tak spontanicznie wszystkich, którzy uciekają - dodał.
Bp Zadarko przypomniał też, że Kościół w Polsce już od dawna pomaga chrześcijanom w Syrii i w Iraku m.in. poprzez Caritas i organizację "Kościół w Potrzebie". - Zbieraliśmy niedawno na ten cel w całej Polsce pieniądze - dodał. Wspomniał też o prowadzonych w Polsce przez Caritas kilku ośrodkach dla uchodźców, ale jak zaznaczył- teraz sprawa będzie coraz poważniejsza. Dlatego zachęcał ewangelizatorów do rozmów na ten temat, modlitwy i poszukiwania jak najlepszych, ewangelicznych rozwiązań. Podkreślał, że przyjęcie uchodźców to dla chrześcijan zadanie, żeby to, co jest najpiękniejsze w Ewangelii czyli miłość, była nie tylko na naszych ustach, ale w naszych czynach.
Tymczasem jak donoszą wszystkie agencje, coraz bardziej dramatyczna staje się sytuacja chrześcijan w Syrii. Wskazówką są ostatnie sukcesy związanego z Al Kaidą ugrupowania An-Nusra, które zdobyło miasto Ariha na północnym wschodzie kraju. Była to ostatnia kontrolowana przez rząd w Damaszku miejscowość na pograniczu z Turcją. Sukcesy radykalnych rebeliantów Iraku i Syrii stawiają w coraz trudniejszej sytuacji wyznawców Chrystusa.
„Irak i Syria doświadczają potwornej hekatomby. Te dwa kraje znajdują się w sytuacji krytycznej, bo mieszka tam cała mozaika wyznań i narodowości. Tymczasem możni tego świata wykorzystali istniejące różnice, by przeciwstawić jednych drugim w imię tak zwanego systemu demokratycznego bazującego na modelu zachodnim. To wszystko jednak było oszustwo. Sytuacja w Syrii jest tragiczna" - powiedział syryjskokatolicki patriarcha Antiochii Ignacy Józef III Younan.
Przypomniał, że tzw. Państwo Islamskie chce narzucić swoją religię wraz z szariatem w krajach, które były nastawione raczej na świecki system państwowy, jaki mógł zapanować w regionie Bliskiego Wschodu. "To prawda, że nie był to taki system demokratyczny jak na Zachodzie, jednak nie można mieć na Bliskim Wschodzie demokracji, póki nie oddzieli się religii od państwa. I to trzeba mówić ludziom, jeśli chcą się czuć bezpieczni, bo to jest sedno problemu” - zaznaczył patriarcha.
Miastem-symbolem tej wojny jest Aleppo. Jego mieszkańcy od trzech lat żyją w sytuacji oblężenia. Obok skutków ostrzału artyleryjskiego z obu stron ludności zagraża także pleniąca się przestępczość, zwłaszcza plaga porwań. „Nie ma dnia, by ktoś nie opowiadał o przypadku zniknięcia kogoś bliskiego – stwierdził pracujący wśród uchodźców w okolicach Aleppo jezuita, ks. Ziad Halil. – Porwani znikają bez wieści i trudno jest dotrzeć do grupy, która stoi za uprowadzeniem. W ciągu czterech lat wojny duże oddziały rebelianckie przerodziły się w zbrodnicze bandy, inne przybrały oblicze ekstremistyczne. Porywają dla okupu, z zemsty czy z racji politycznych”. Syryjski zakonnik zaznacza, że na celowniku bandytów znaleźli się zwłaszcza wyznawcy Chrystusa. Coraz więcej chrześcijańskich rodzin skupia się wokół kościelnych ośrodków pomocy, porzucając swoje domy i dzielnice.
Nadzieję budzi zaangażowanie młodych wolontariuszy, którzy pracują wśród uchodźców. Są wśród nich zarówno muzułmanie, jak chrześcijanie różnych denominacji. „Pracują ramię w ramię i w ten sposób nawzajem się poznają – zaznacza ks. Halil. – To najlepsze antidotum na ekstremizm, który wyniszcza Syrię,