Warner miał przyjąć 10 mln dol. za pomoc RPA w wyborze gospodarza MŚ. Ale sam wcześniej zapowiadał, że ma dowody na wieloletnią korupcję w FIFA.
Były działacz Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej (FIFA) z Trynidadu i Tobago Jack Warner jest podejrzany o przyjęcie 10 milionów dolarów w formie łapówek od rządu RPA. W zamian miał pomóc afrykańskiemu krajowi w procesie wyboru gospodarza mundialu w 2010 roku.
To jedno z ustaleń amerykańskiej prokuratury, która prowadzi swoje śledztwo przy współpracy ze Szwajcarią, a jednocześnie pomaga Helwetom w odrębnym dochodzeniu przeciwko wysoko postawionym urzędnikom FIFA.
Działacz z Trynidadu i Tobago jest jedną z centralnych postaci działań obu krajów. Szwajcaria podejrzewa go z kolei o nielegalne zachowanie w związku z wyborem organizatora mistrzostw świata w Rosji w 2018 i w Katarze w 2022 roku. Sam Warner wydał oświadczenie, w którym nie przyznaje się do winy.
Po południu czasu lokalnego został jednak zatrzymany w Port-of-Spain, stolicy swojego kraju, i doprowadzony do sądu. Tam sędzia, na zlecenie organów ścigania USA, odczytał mu 12 zarzutów korupcyjnych. Ustalił też wysokość kaucji na 2,5 mln dolarów. Po jej wpłaceniu były działacz FIFA, a obecnie opozycyjny parlamentarzysta, odzyska wolność, jednak będzie musiał zwrócić paszport i dwa razy w tygodniu meldować się na posterunku policji.
Kolejne posiedzenie sądu w jego sprawie ma się odbyć 12 lipca.
Przed czterema laty Warner zasłynął wypowiedzią o "tsunami, które zaleje pewnego dnia FIFA i zaszokuje cały świat". Znamienne jest też to, że zdanie to padło w hotelu Baur au Lac w Zurychu. Tym samym, w którym w środę rano zatrzymano sześciu działaczy. Wynajęcie w nim apartamentu kosztuje do 4 tys. dolarów.
"Mam dowody na długie lata procederu korupcyjnego, który wstrząśnie FIFA i całym światem" - mówił Warner, który wówczas był prezydentem CONCACAF (Federacji Ameryki Północnej, Środkowej i Karaibów).
Warner sam znalazł się w kręgu podejrzanych (ale nie ma go w gronie zatrzymanych). Taka sytuacja ma miejsce po raz drugi. W 2011 roku, przed wyborami prezydenta FIFA, miał pośredniczyć we wręczaniu łapówek od ubiegającego się o to stanowisko Katarczyka Mohameda bin Hammama dla 25 członków Karaibskiej Unii Piłkarskiej (CFU). Później Warner zrezygnował z pełnionych funkcji i został politykiem w ojczystym kraju, a w następstwie tej decyzji FIFA umorzyła dochodzenie przeciwko niemu.
Poszczególni szefowie krajowych federacji, a także władze państwowe, odżegnują się, że miały jakikolwiek udział w procederze badanym przez Amerykanów i Szwajcarów.
Prezydent Brazylii Dilma Rousseff wezwała do skontrolowania wszystkich turniejów piłkarskich, ponieważ jest przekonana, że jej ojczyźnie nie może stać się żadna krzywda, a może na tym tylko skorzystać.
Szczególnie ostro o całej sprawie wypowiedziało się rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych. Jego zdaniem zatrzymania i zarzuty "to kolejny przejaw stosowania przez USA swojego prawa na terenie innych państw".
"Raz jeszcze zwracamy się do Waszyngtonu, aby zaprzestał zajmowania pozycji arbitra w krajach położonych daleko i stosował się do przyjętych norm prawa międzynarodowego" - napisano.
Z kolei Europejska Unia Piłkarska (UEFA) jest zaniepokojona środowymi wydarzeniami i opowiedziała się za przełożeniem kongresu i zaplanowanych na piątek wyborów szefa FIFA. W czwartek dojdzie do spotkania przedstawicieli związków piłkarskich Starego Kontynentu, na którym podjęta zostanie decyzja o ewentualnym bojkocie obrad FIFA.
O stanowisko szefa światowych władz futbolu ubiega się tylko dwóch kandydatów, w tym urzędujący prezydent Joseph Blatter. Jak zapewniły prokuratury w Szwajcarii i USA, przeciwko niemu nie toczy się żadne postępowanie. Jego rywalem jest jordański książę Ali bin Al-Hussein, a wcześniej wycofało się dwóch innych kandydatów: były portugalski piłkarz Luis Figo oraz prezes holenderskiej federacji Michael van Praag.
FIFA nie zasugerowała w żadnym oświadczeniu, iż rozważa zmianę daty kongresu i wyborów.