Kto nie udaje, temu się – ostatecznie – zawsze udaje.
Wielu Polaków poczuło, że się ich oszukuje, gdy na finiszu kampanii wyborczej zobaczyli „suflerkę” przyklejoną do pleców Bronisława Komorowskiego. „Przytulmy panią, przytulmy panią” – mruczała specjalistka od wizerunku, gdy na prezydenta wyskoczyła z pretensjami kobieta na wózku. – Prezydent zawraca i przytula. „Zaprośmy panią do pałacu” – prezydent zaprasza.
Pojawiło się wtedy mnóstwo komentarzy, że to oburzające, żeby najprostsze ludzkie odruchy trzeba było prezydentowi suflować.
Ano prawda – to oburzające, że żyjemy w świecie coraz bardziej preparowanej spontaniczności, serdeczności, dobroczynności. Ale przecież świadomie to kupujemy. Czy ktoś nie wiedział, że kandydaci są do wyborów przygotowani przez speców od wizerunku? Wiadomo, że się im płaci za przedstawienie nam kandydatów tak „usztucznionych”, żebyśmy ich wybrali. Odpicowani, z makijażem, polityczni zawodnicy trenowani są do reagowania inaczej niż zareagowaliby, gdyby byli sobą. Długo trwają prace nad ich „mową ciała”, która w normalnych warunkach byłaby zupełnie inna. Bo normalnie ciało – mimika, gestykulacja – mówi prawdę, nawet gdy usta kłamią. A tu chodzi de facto o to, żeby ciało kłamało tak jak słowa. Wszystko wystudiowane w najdrobniejszych szczegółach, których przeoczenie nawet odbiorcy uważają za błąd. To dlatego po pierwszej debacie Komorowski–Duda powszechnie mówiono, że sztab Dudy zaspał, bo pozwolił rywalowi na przejęcie inicjatywy. Prezydent wymachiwał kartkami, pokazywał je do kamery (mogły to być nawet listy sprawunków od żony, i tak nikt by tego nie sprawdził), co miało znaczyć, że jest kompetentny, że się zna i ma na rywala papiery. Potem prezydent podszedł do Dudy i położył mu na stoliku kartkę.
– Właśnie tak należało zrobić, bo to oznaczało, że prezydent panuje nad sytuacją i ma przewagę – komentował to w radiu specjalista. Wiadomo, komunikat pozawerbalny. Ale w drugiej debacie sztab rywala nie zaspał i Duda zaczął od flagi PO, którą położył na stoliku prezydenta, czym od razu zapunktował. Później to również on pokazywał kartki i on je podawał prezydentowi. I tak dalej.
I my to wszystko wiemy. Zakładamy, że kandydaci muszą poddać się obróbce, która ich w naszych oczach przedstawia jako gigantów i herosów, bo inaczej to ich nie wybierzemy. To tak wygląda, jakbyśmy sami nie chcieli widzieć ich prawdziwych twarzy i wiedzieć, co naprawdę myślą.
Do sztuczności przyzwyczają się już dzieci w szkołach, gdy uczy się je pisać rozmaite CV. Trzeba się tam chwalić, chwalić, chwalić. Rozdymać sukcesy i za nic nie pokazywać własnych wad. Bo chodzi o cel. Nie chodzi o prawdę.
Czy tak powinno być? Święty Piotr pisze, że chrześcijanin ma odrzucić „wszelkie zło, wszelki podstęp i udawanie” (1P 2,1). Zatem odpowiedź jasna: Bóg nie chce udawania. Trzeba być sobą.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak