Nie ma dowodów, że ks. Franciszek Blachnicki został otruty, ale z pewnością zmarł wkrótce po tym, jak dowiedział się, że jego współpracownikami w Carlsbergu była dwójka agentów bezpieki.
Niedawne sympozjum w Sejmie przypomniało postać sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego, słusznie nazwanego prorokiem nowej ewangelizacji w Polsce. Dramatyczne nieraz koleje jego życia nadal są mało znane, podobnie jak okoliczności jego śmierci. Zmarł nagle 27 lutego 1987 r. w Carlsbergu. Miał wówczas 67 lat. Od dawna był traktowany jako jeden z głównych wrogów Polski Ludowej. Kolejne podejmowane przez niego inicjatywy, a więc Krucjata Wstrzemięźliwości czy ruch rekolekcyjny, który później przekształcił się w Ruch Światło–Życie, władza traktowała jako przełamywanie swego monopolu na wychowanie młodzieży. Im więcej ludzi wspierało działania ks. Blachnickiego, tym większe siły reżim kierował przeciwko niemu, prowadząc z nim już od końca lat 50. XX w. walkę na trzech płaszczyznach: administracyjnej, propagandowej oraz operacyjnej z użyciem sił tajnej policji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski