Wśród Polonii w USA zainteresowanie drugą turą wyborów prezydenckich w Polsce jest większe niż pierwszą turą, nadal jednak jest niewielkie.
Do głosowania w drugiej turze zarejestrowało się w USA 29 339 osób; w pierwszej turze było to 22 070 osób.
Dane Biura Spisu Ludności z 2000 roku mówią o 9,5 miliona mieszkańców USA, którzy deklarują polskie pochodzenie.
Potencjalnie największy elektorat polonijny znajduje się w okręgu konsularnym Nowego Jorku obejmującym 11 stanów, w których mieszka ok. 3,6 mln osób polskiego pochodzenia. Do drugiej tury zarejestrowało się tam 10826 osób (w pierwszej turze 7963).
"Być może do większego grona Polaków, którzy wcześniej nie zdążyli się zarejestrować, dotarła informacja o wyborach. W grę wchodzić mogła też kwestia preferencji politycznych elektoratu" - wyjaśnił wzrost zainteresowania głosowaniem konsul Mateusz Stąsiek. W rozmowie z PAP dodał, że wciąż spotyka się ze skargami Polaków na amerykańską pocztę. Nie do wszystkich bowiem w terminie doszły wysłane pakiety do głosowania korespondencyjnego.
Konsul Stąsiek nie krył, że niecałe 11 tys. zarejestrowanych dowodzi niezbyt wielkiego zainteresowania polską polityką. Jego zdaniem głosują głównie osoby, które aktywnie uczestniczą w życiu polonijnym i organizacjach polonijnych, czytają polskojęzyczną prasę. Na tym tle wyróżnia się zwłaszcza miasto Nowy Jork w porównaniu z ośrodkami, gdzie mieszka w większości tzw. stara Polonia, Polacy w trzecim pokoleniu.
Na liczący 3,2 mln elektorat polonijny w okręgu konsularnym w Chicago składa się 13 stanów. Jak poinformował PAP konsul Konrad Zieliński, do drugiej tury zarejestrowało się tam łącznie 15006 osób. W pierwszej turze było ich 11462.
"Do drugiej tury zgłosiło się znacznie więcej ludzi dzięki naszej intensywnej kampanii informacyjnej we wszystkich mediach: stacjach radiowych, prasie lokalnej, gdzie powiadomiliśmy, że ci, którzy nie zarejestrowali się do pierwszej tury, mogą to zrobić w drugiej. Zachęcaliśmy też wszystkich przez internet, co zrobiło swoje" - powiedział konsul.
Największy pod względem obszaru okręg konsularny z siedzibą w Los Angeles obejmuje 15 stanów - 60 proc. terytorium Stanów Zjednoczonych, wliczając w to Alaskę i Hawaje. Jest tam w sumie 1,2 mln ludzi polskiego pochodzenia. Do pierwszej tury zarejestrowały się tam 1682 osoby, a do drugiej 2273.
"Nadszedł czas ostatecznej decyzji, podczas gdy w pierwszej turze było to trochę rozmyte przez liczbę kandydatów" - uzasadnił PAP wzrost liczby zarejestrowanych konsul generalny Mariusz Brymora.
Do okręgu konsularnego ambasady w Waszyngtonie należy 10 stanów oraz takie terytoria jak Dystrykt Kolumbii, Wyspy Dziewicze czy Portoryko. Zgodnie z informacją konsula generalnego Piotra Konowrockiego szacuje się, że w regionie tym mieszka 1,1 mln osób polskiego pochodzenia, w tym ok. 55 tys. (łącznie z niepełnoletnimi) mających paszporty RP.
Konsul przyznał, że zainteresowanie wyborami jest niewielkie. W ostatnich dniach nastąpiła jednak mobilizacja i do drugiej tury zarejestrowały się 1234 osoby (w pierwszej turze było to 936 osób).
"Tylko nieduży odsetek angażuje się politycznie, czyli bierze udział w wyborach. Części osób to nie interesuje lub nie chcą tracić czasu, część świadomie nie głosuje, bo uważa, że mieszkając za granicą i nie płacąc podatków w Polsce, nie powinni głosować" - zauważył konsul.
W nowojorskich mediach polonijnych dało się zauważyć rozbieżne oceny zainteresowania wyborami. "Nowy Dziennik" pisał po pierwszej turze o "całkiem dużym" zainteresowaniu, natomiast portal informacyjny Greenpoint PL uznał, że udział Polonii w wyborach miał praktycznie "zerowe znaczenie". W opinii prowadzącego portal dziennikarza Tomasza Bagnowskiego przyczyną niskiej frekwencji jest nie tylko czasochłonna procedura, czy niewygodne, dalekie nieraz dojazdy do komisji wyborczych. "Wielu ludzi mieszka w Ameryce na tyle długo, że nie znają polskich realiów ani programów kandydatów. Chcieliby, aby Polska się dobrze rozwijała, ale pozostawiają głosowanie rodakom w kraju, bo sami nie są w stanie dokonać uczciwego wyboru" - ocenił Bagnowski.