Szef "Gazety Wyborczej" mylił się, prorokując wyniki wyborów. Teraz już je zna, a mimo to nie rozumie, co się dzieje.
11.05.2015 15:21 GOSC.PL
Jeszcze w styczniu tego roku Adam Michnik (w telewizyjnym programie z innym dziennikarzem w pozie Katona w czołówce) stwierdził, że „Bronisław Komorowski mógłby przegrać wybory, gdyby pijany przejechał na pasach zakonnicę w ciąży”.
Adam Michnik się mylił. Bronisław Komorowski może nawet mógłby wygrać wybory, gdyby pijany przejechał na pasach zakonnicę w ciąży i to z inwalidą wojennym na ręku. Przecież Polska miała już prezydenta, który obraził pamięć pomordowanych w Charkowie, przechadzając się przez ich cmentarz mocno chwiejnym krokiem, a mimo to nasi rodacy wybrali go na drugą kadencję. Słabość czy nawet głupotę obywatele wybaczają stosunkowo łatwo. Ale pychę - nie.
Tymczasem nasi rządzący i ich medialni sprzymierzeńcy uczynili bożki z siebie i swych poglądów. Ich komunikat był taki: „nie jesteś z nami - nie należysz do Polski racjonalnej, nie jesteś rozumny, jesteś oszołomem”. Bez mrugnięcia okiem wyrzucali do koszta setki tysięcy, a nawet miliony podpisów obywateli, którym zależało na jakiejś sprawie, np. na prawie rodziców do wyboru wieku, w jakim poślą dzieci do szkoły oraz na prawnej ochronie życia nienarodzonych.
Z pychą tak już jest, że bez trudu dostrzega ją każdy, tylko nie ten, kto w nią wpada. Jest jak szyba - najczęściej trzeba walnąć w nią twarzą, by ją zauważyć. Dobry Bóg pozwala nam rozkwasić sobie nos, żebyśmy nie wpadli w przepaść, która jest tuż za tą szybą. Adam Michnik - jak się zdaje - jest odporny na takie lekcje, skoro także w dzisiejszym komentarzu nazwał ewentualne sprawowanie rządów przez obce sobie środowisko określeniem: „rządy absurdu i szczujni”.
Oczywiście, sama pokora nie wystarcza do odniesienia politycznego sukcesu. Także demokracja nie jest wolna od wad (w końcu sam Jezus przegrał referendum pod pałacem Piłata). Jednak demokracja ma tę zaletę, że wymusza na posiadających władzę, by liczyli się z opiniami ludzi prostych. Jeśli tego nie potrafią, są karani. Dotyczy to wszystkich - i może w przyszłości spotkać również tych, którzy dziś świętują polityczny sukces.
Jarosław Dudała