Szumnie zapowiadane referendum sprowadza się m. in. do pytania: czy chcesz być ukarany przez skarbówkę. Serio o to trzeba pytać?
11.05.2015 18:10 GOSC.PL
Po przegranej w pierwszej turze w obozie Bronisława Komorowskiego wybuchła panika. Oczywiście teraz trzeba będzie powalczyć o głosy niezdecydowanych, w tym w znacznej mierze o głosy wyborców Pawła Kukiza. W związku z tym prezydent już zapowiedział chęć organizacji referendum, w którym zapyta obywateli o jednomandatowe okręgi wyborcze (JOW-y), finansowanie partii z budżetu i kwestie podatkowe. Zostawmy na chwilę fakt, że nagle ogłoszony pomysł prezydenta, który rządzi od 5 lat (a jego partia od 8) i dotąd nie zrealizował obiecywanych przed laty JOW-ów do Sejmu, wydaje się obrazą dla inteligencji Polaków. Przyjrzyjmy się natomiast populizmowi pana Komorowskiego, wylewającemu się z trzeciej kwestii referendalnej.
W sprawie systemu podatkowego prezydent chce zaproponować rozwiązanie, wedle którego wątpliwości prawne byłyby rozstrzygane na korzyść podatnika, a nie urzędnika. Śmiech na sali. Tonący prezydent chce łaskawie zapytać obywateli, czy w razie wątpliwości zgadzają się, by ich sprawa była rozstrzygana na ich korzyść, czy nie. TO W TAKIEJ SPRAWIE TRZEBA URZĄDZAĆ REFERENDUM? To znaczy, że prezydent wyobraża sobie, że ktokolwiek wybierze opcję, w której miałby być karany przez skarbówkę? Tego rodzaju prawo powinno już dawno być ustanowione, i do tego nie trzeba żadnych referendów, wystarczy odrobina społecznej uczciwości.
Dlaczego jeszcze tego nie zrobiono? Ano dlatego, że rządowe wytyczne (a nie zapominajmy, że rządzi partia Bronisława Komorowskiego) są zupełnie sprzeczne z tym, co dziś, w pogoni za głosami, obiecuje nam prezydent. Przypomnijmy treść skandalicznej instrukcji przygotowanej dla urzędów skarbowych przez Ministerstwo Finansów w lutym tego roku:
"Należy obecnie zmienić tok myślenia w sprawie kontroli podatkowych – nie ma kontroli w celach prewencyjnych, kontrola ma przynosić wpływy budżetowe".
Ponadto skarbówki zostały ostrzeżone, że w urzędach, które będą ściągały najmniej kar z portfeli podatników, będą redukowane etaty.
I jak tu wierzyć panu prezydentowi? Przecież i tak nic nie zdziała wbrew swojemu politycznemu zapleczu.
Róbmy referenda, ale w sprawach istotnych, nie oczywistych. Bo organizacja takiego wydarzenia też sporo kosztuje. Gdy dwa miliony Polaków prosiło o referendum edukacyjne ws. wysłania sześciolatków do szkoły, obóz władzy potraktował nas jak wichrzycieli.
Wojciech Teister