Od wygranej w pierwszej turze do Pałacu Prezydenckiego jeszcze daleka droga. Ale pewne jest jedno: Polacy mówią "DOŚĆ!" arogancji Platformy Obywatelskiej.
11.05.2015 07:40 GOSC.PL
Dawno wieczór wyborczy nie przyniósł tylu emocji. Mamy potrójną sensację: Po pierwsze I turę wygrał kandydat, którego jeszcze rok temu nikt w kraju nie kojarzył, ale jest kompetentny, wykształcony, potrafi się zachować i poprowadził otwartą i skierowaną do przeciętnego Polaka kampanię. Po drugie I etap wyścigu przegrał urzędujący prezydent, który jeszcze rok temu miał blisko 70-procentowe poparcie i wygraną w pierwszej turze w kieszeni. Polacy jednak się budzą, mają dosyć nic-nie-robienia, arogancji i prostackiego oszukiwania obywateli przez obóz prezydencki (tak jak choćby w przypadku medialnie wykreowanej na potrzeby kampanii budowy obwodnicy Inowrocławia). I w końcu trzecia sensacja - fantastyczny wynik Pawła Kukiza. Facet znany ze sceny rockowej, a nie z polityki, który nie ma de facto żadnego zaplecza w postaci silnej partii, zdobywa co piąty ważnie oddany głos.
Co to tak naprawdę oznacza, a czego nie?
Z pewnością te wyniki nie przesądzają o wygranej Andrzeja Dudy. Między zwycięzcą, a przegranym prezydentem jest tylko około 2 proc. różnicy. Tak naprawdę o tym, kto będzie głową państwa przez kolejne 5 lat zdecydują przede wszystkim wyborcy Kukiza i... ci, którzy wczoraj do urn nie poszli. Tak, tak, proszę państwa, o tym nie wolno zapominać. Stosunkowo niska - jak na wybory prezydenckie - frekwencja oznacza, że jeszcze wielu ludzi może się zmobilizować do oddania głosu w finałowej odsłonie konkursu o nagrodę publiczności w postaci fotela prezydenckiego. Co więcej - i o tym tym bardziej zapominać nie można - frekwencja była niższa w województwach zachodnich, w których PO ma elektorat znacznie silniejszy. Być może wielu z eks-wyborców Platformy, którzy wczoraj w wyrazie zniesmaczenia polityką Komorowskiego nie zagłosowali, w drugiej turze w obawie przed powrotem PiS do władzy zmobilizuje się i zagłosuje na obecnego prezydenta. A straszenie PiSem jest pewne jak to, że Ziemia jest okrągła, zresztą już się zaczęło - wystarczy spojrzeć na dzisiejszą okładkę "Newsweeka" czy komentarz Michnika z pierwszej strony "Wyborczej".
Zresztą nie jest wcale powiedziane, że 20-procentowy elektorat Pawła Kukiza teraz nagle zagłosuje entuzjastycznie na Dudę. To przede wszystkim ludzie, którzy są zniesmaczeni polityką obu największych partii, w większości jednak wywodzący się z dawnych wyborców PO. Czy ich wczorajszy głos jest czerwona kartką pokazana w stronę Komorowskiego, czy tylko żółtym kartonikiem, to się okaże za dwa tygodnie. Czy dadzą się przekonać, że Andrzej Duda jest w stanie poprowadzić politykę otwartą, nastawioną na słuchanie potrzeb ludzi, a nie tylko realizować wytyczne partii, która go wystawiła do wyborów? Czy może ulegną propagandowej machinie obecnej władzy, która już straszy, że pod maską uśmiechniętego Dudy kryje się ten paskudny "Kaczor"? A może na znak protestu w ogóle nie pójdą do urn 24 maja - co w praktycznie będzie miało wymiar wsparcia dla Bronisława Komorowskiego?
Jak mówią słowa popularnej piosenki Anity Lipnickiej: "wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń". Pytanie, na które musimy sobie odpowiedzieć, brzmi - który z kandydatów może nas przybliżyć do ich realizacji?
Jedna rzecz jednak nie ulega wątpliwości. Polacy mówią "DOŚĆ!" arogancji Platformy Obywatelskiej i prezydenta Komorowskiego. Biało-czerwony naród się budzi i chce mieć w tym kraju coś do powiedzenia. Mamy dosyć wyrzucania do śmietnika obywatelskich projektów ustaw, niedobrze nam na myśl o perspektywie kolejnych kradzieży naszych w trudzie zarobionych pieniędzy - tak jak w przypadku zagarnięcia przy zgodzie prezydenta środków zgromadzonych na OFE. Nie chcemy żyć w państwie, które "istnieje tylko teoretycznie", a jego prezydent zachowuje się wobec dziennikarza pytającego o jego związki ze służbami specjalnymi jak oprych. Nie chcemy podpisywania bez narodowej debaty ideologicznych konwencji, które w dziedzinie ochrony przed przemocą nie wnoszą nic, ponad to, co już jest w polskim prawie.
Pomimo wczorajszych wyników, może się zdarzyć, że jakimś cudem prezydent Komorowski zwycięży w drugiej turze. Nie zmienia to jednak faktu, że jako naród zaczynamy się budzić, coraz szerzej otwieramy oczy, widzimy, co dzieje się dookoła nas i chcemy zrobić coś, by zmienić nasz kraj na lepsze. Jeśli nie teraz, to kiedy? Jeśli nie my, to kto?
Anita Lipnicka - I Wszystko Sie Moze Zdarzyc
Anita Lipnicka
Wojciech Teister