Kobieta, żyjąca w niesakramentalnym związku, napisała: "Myślę, że Jezus przyznałby mi rację". Ja myślę, że nie.
Chciałbym się odnieść do felietonu w "Gościu Niedzielnym" pt. "Kogo bardziej". Bardzo mnie poruszyły słowa żyjącej w niesakramentalnym związku kobiety, która napisała: "Myślę, że Jezus przyznałby mi rację".
Ja myślę, że nie. Jestem po dwóch rozwodach. Po pierwszym wstąpiłem w drugi związek, myślałem, że drugi związek zagłuszy moje sumienie. Jednak moje pragnienie komunii z Bogiem było tak bardzo silne, że postanowiłem zmienić moje życie (wierzę, że to Bóg chciał je zmienić).
Rozwiązałem mój drugi związek, po 13 latach przystąpiłem do sakramentu pokuty, a później przyjąłem Pana do mojego serca. Od tego czasu (10 lat) mieszkam sam, zawierzyłem swoje życie Jezusowi i staram się, aby będąc na Mszy św przyjmować Jezusa do serca. Mimo tego, że nieraz upadam, to pragnę trwać w Bożej miłości i komunii. Nie żałuję swojej decyzji, tylko z przerażeniem czytam o dążeniu niemieckich biskupów (ostatni artykuł ks. Jaklewicza). Wierzę w to, że Duch Święty opamięta tych kapłanów.
Czytając coraz więcej Pismo Święte jestem głęboko przekonany, że Bóg stawia sprawę jasno i nie ma co szukać skrótów. Najważniejsze to spojrzeć w siebie i zmiany w swoim życiu zacząć od siebie.
Pozdrawiam, wierny czytelnik
Michał