- Zwiększenie kwoty wolnej od podatku, dodatki na dziecko, cofnięcie reformy emerytalnej, refundacja składek dla firm zatrudniających b. pracowników kopalń - tylko te pomysły kandydatów na prezydenta, jak szacują ekonomiści, to koszt dla budżetu kilkakrotnie wyższy niż deficyt w 2015 r.
Główny analityk Domu Inwestycyjnego Xelion Piotr Kuczyński zaznaczył, że obietnice kandydatów są nie tylko kosztowne, ale w większości przypadków "nie zahaczają nawet o kompetencje prezydenta".
"Choćby to niemądre rzucenie przez jednego z kandydatów tematu wejścia Polski do strefy euro. Prezydent nie ma kompletnie nic do powiedzenia w tej kwestii, bo decyzję podejmuje szef banku centralnego, minister finansów, KE, parlament. To jest typowy przykład mieszania ludziom w głowach" - podkreślił.
Jak dodał, takich przykładów jest znacznie więcej. "Na przykład obniżenie wieku emerytalnego. Prezydent może oczywiście złożyć projekt, ale realizacja tego postulatu nie zależy od niego, ale od parlamentu. Kolejny sprawa - członkostwo Polski w G20 - zupełnie nie od nas zależy" - dodał.
Kuczyński podkreślił, że kandydaci nie podają też źródeł finansowania swoich propozycji. "Jest tylko pomysł, jak wydać pieniądze; brakuje informacji, skąd zamierzają wziąć pieniądze, które chcieliby przeznaczyć na wsparcie określonej grupy osób, która ma na nich zagłosować" - powiedział.
Główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek wyliczyła na przykład, że koszt cofnięcia reformy wieku emerytalnego, co proponuje kandydat PiS, to koszt ok. 15 mld zł (przy założeniu, że co najmniej 50 proc. osób w wieku powyżej 60 i 65 lat zdecydowałaby się na pozostanie na rynku pracy).
Według Kuczyńskiego pomysł Andrzeja Dudy powołania rzecznika klientów banków jest wart rozważenia, jednak - zaznaczył - powinien on funkcjonować w formie niewielkiej, kilkuosobowej komórki przy KNF, a nie dużej instytucji z filiami w całym kraju, bo to oznaczać będzie "mnóstwo urzędników, mało efektów".
Komentując kolejną propozycję kandydata PiS, dotyczącą pięciusetzłotowych dodatków na dziecko, zwrócił uwagę, że obecnie funkcjonuje już ulga podatkowa na dziecko, która "jest dużo bardziej sensowna". "Przy czym byłaby jeszcze bardziej sensowna, gdyby PIT płacili rolnicy; bo w tej chwili skoro nie płacą, nie mają odliczeń, a dzieci mają" - powiedział ekonomista.
Jak oszacowała Starczewska-Krzysztoszek, spełnienie tej obietnicy Dudy kosztowałaby rocznie budżet państwa ponad 46 mld zł rocznie. To prawie tyle, co zapisany w tegorocznej ustawie budżetowej deficyt - 47,5 mld zł.
Kuczyński odnosząc się do propozycji Dudy dotyczącej programu mieszkaniowego dla młodych małżeństw, stwierdził, że propozycja miałaby sens, gdyby chodziło o budowanie mieszkań czynszowych, na wynajem. "W Polsce rynek mieszkań na wynajem leży i pomoc państwa bardzo by się tutaj przydała. Myślę, że to by się zwróciło, bo tu nie chodzi o rozdawanie, ale budowanie czegoś, z czego ma się potem przez lata zyski" - ocenił.
Starczewska-Krzysztoszek na około 85 mld zł oszacowała koszt jednej z propozycji Dudy zawartej w "Pakcie dla Śląska", polegającej na refundacji z budżetu państwa ubezpieczenia społecznego przedsiębiorcom zatrudniającym osoby odchodzące z kopalń.
Odnosząc się do propozycji Bronisława Komorowskiego, aby przedsiębiorcy, niezależnie od wyniku działalności badawczo-rozwojowej, mogli odliczać nakłady poniesione na badania i rozwój Kuczyński ocenił, że mogą one prowokować nadużycia i "wyciąganie pieniędzy".
"Będę próby uzasadniania, że zrobiono prace badawczo-rozwojowe i teraz należy się ulga. Ale później okaże się, że te działania są mało poważne, mało wartościowe. Poza tym bardzo wątpię, że zgodzi się na to Ministerstwo Finansów, bo oni często mają do czynienia z podobnym nabieraniem. Chyba nie tędy droga" - cenił.
Jednocześnie dodał, że sama idea wspierania innowacyjności jest pożądana, szczególnie, że po 2020 roku nie będzie już transferu unijnych pieniędzy do Polski. "Ruch prezydenta jest w słusznym kierunku; pytanie, czy środki właściwe" - zaznaczył Kuczyński.
Komorowski zapowiedział też w kampanii, że w przyszłej kadencji powoła w kancelarii zespół, który będzie zajmował się monitorowaniem wykorzystania środków unijnych. Według Starczewskiej-Krzysztoszek ten pomysł to "nieporozumienie". Jak mówiła, obecnie istnieje kilka instytucji, które zdobyły niezłe kompetencje dot. zarządzania środkami europejskimi.
"Dane wskazują, że wykorzystaliśmy środki unijne w blisko 100 proc. MIiR publikuje raz w tygodniu informację o stanie wykorzystania funduszy unijnych. Czy prezydencki zespół będzie to robił codziennie, czy też będzie sprawdzał, czy informacje MIiR są prawdziwe? Trudno zrozumieć" - powiedziała.
Kuczyński krytykuje propozycję kandydat PSL Adama Jarubasa, który chciałby wprowadzić "wakacje podatkowe" dla osób powracających z zagranicy i chcących założyć firmę w Polsce. "A dlaczego nie dla tych, którzy zostali w kraju, patriotycznie się męczą i też chcą założyć firmę? Pomysł jest 'od czapy' zupełnie" - ocenił.
Jak dodał, takie rozwiązanie w sposób nieuzasadniony preferowałby pewną grupę, a do tego byłoby nieskuteczne. "Gdyby ci ludzie mieli możliwość zakładania firmy w Polsce, to i tak by ją założyli, bez względu na te ulgi; dla samych ulg nie wrócą do kraju" - dodał.
Starczewska-Krzysztoszek wyliczyła z kolei, że koszt tej propozycji rocznie wyniósłby około 120 mln zł. Zakładając, że spośród osób pracujących zagranicą (ok. 2 mln) 2 proc. (40 tys.) wracałoby co roku, aby założyć w Polsce firmę, a proponowana ulga w składkach na FUS wynosiłaby 50 proc.
Kuczyński odnosząc się do kolejnej propozycji Jarubasa dot. zwolnienie z PIT rodzin z trójką i więcej dzieci podkreślił, że kandydat PSL "oczywiście nie podał, ile to będzie kosztowało". Jak dodał, nieuwzględnianie w tego typu pomysłach poziomu dochodu rodziny, jest absurdalne.
"Mamy na przykład rodzinę ministra finansów Mateusza Szczurka, który ma piątkę dzieci. Załóżmy, że pan Szczurek wraca z nędznej pensji ministra finansów na godziwą pensję finansisty w banku. Czy wtedy też ma być zwolniony z podatku dochodowego zarabiając na przykład 200 tys. zł miesięcznie? Przecież to bezsens" - powiedział. Według Starczewskiej-Krzysztoszek koszt takiego pomysłu to ok. 70 mln zł.
Komentując postulat Janusza Palikota dotyczący likwidacji ZUS i KRUS i wprowadzenia w zamian emerytury obywatelskiej, Kuczyński stwierdził, że pomysł nie jest zły; jest znany na świecie - np. w Kanadzie, gdzie wszyscy dostają taką samą emeryturę od państwa, plus dodatkowo ubezpieczają się prywatnie - jednak w Polsce jest on niemożliwy do zrealizowania, "chyba że po wojnie albo rewolucji", gdyby wszystkie instytucje i mechanizmy państwa miały być tworzone od nowa.
Kilku kandydatów chce podniesienia kwoty wolnej od podatku - Janusz Palikot do 6 tys. zł, Andrzej Duda do 8 tys. zł, Magdalena Ogórek do 20 tys. zł. Według Kuczyńskiego jest to sensowna propozycja, tyle tylko, że kandydaci nie podają, jak sfinansować ten pomysł. "Jeśli wprowadzimy trzeci próg podatkowy, ja powiem - słusznie. Jeżeli powiedzą - zwiększymy składkę rentową do poprzedniej wartości, powiem - słusznie. Ale niech coś powiedzą. Komuś trzeba coś podnieść, żeby te brakujące miliardy wygospodarować" - powiedział.
Analityk skrytykował też pomysł Magdaleny Ogórek, by obniżyć podatki "tak, by nikomu nie opłacało się zatrudniać na czarno". "Nie ma takiej możliwości. W każdym systemie, w każdym kraju jest te 20-30 proc. szarej gospodarki. Metoda obniżania podatków bez przerwy po to, by zwalczyć szarą strefę jest metodą prowadzącą donikąd. Obniżymy podatki, żeby zwalczyć szarą strefę, która w efekcie zmniejszy się minimalnie, a wpływy do budżetu zmniejszą się w sposób znaczny i zabraknie na edukacje, zdrowie itd.
Według niego inny pomysł Ogórek, by przez dwa lata nie karać młodych przedsiębiorców za wykroczenia gospodarcze, "to szaleństwo, zaproszenie do tego, żeby wynajmować młodego przedsiębiorcę i na jego konto robić przekręty".