To może być rewolucja w śledztwie ws. katastrofy smoleńskiej. Śledczym udało się odczytać o 1/3 więcej słów niż dotychczas - donosi RMF FM i zamieszcza na swej stronie internetowej nowy stenogram z kokpitu tupolewa. Czy mamy do czynienia z rewolucyjnym odczytem, czy wrzutką przed 5. rocznicą katastrofy?
Biegli na nowo odczytali zapis rejestratora rozmów w kokpicie prezydenckiego tupolewa. Udało się odtworzyć około 30 procent więcej treści niż podczas wcześniejszych analiz, a odtworzony zapis ukazuje znacznie inny przebieg wydarzeń niż ten znany z dotychczasowych ustaleń.
Zdaniem biegłych zatrudnionych przez Prokuraturę Wojskową w Warszawie, w ciągu ostatnich 20 minut lotu aż siedmiokrotnie podejmowano próby uciszania osób trzecich przebywających w kokpicie, co sugeruje, że załodze przez cały czas ktoś przeszkadzał.
W kabinie pilotów do samego końca przebywała osoba opisana przez biegłych jako DSP, czyli dowódca sił powietrznych. DSP nie opuszczał kokpitu mimo wezwania stewardessy do zajęcia swoich miejsc, wydawał także polecenia członkom załogi - czytamy na stronie RMF24.pl. DSP uciszał też inne osoby przebywające w kokpicie.
Badania wykonano na podstawie kopii zarejestrowanej podczas specjalnej, dodatkowej wizyty w Moskwie w lutym 2014.
Portal wPolityce.pl zastanawia się nad autentycznością nagrania analizowanego przez ekspertów PW i pyta, czy sensacyjne doniesienia nie są prowokacją i wrzutką przed 5. rocznicą katastrofy prezydenckiego samolotu.
Tak czy inaczej wielu nieścisłości można by uniknąć, gdyby zaraz po wypadku wrak przewieziono do Polski lub zorganizowano międzynarodowe śledztwo. Tymczasem wszystkie dotychczasowe ekspertyzy są tworzone na podstawie kopii zapisów rejestratora głosu, gdyż oryginalne taśmy znajdują się w Moskwie.
gri gri /rmf24.pl/wpolityce.pl