Fenomen. Bez dwóch zdań. Zapełniają sale koncertowe, przekazują ze sceny ogień. Wykrzykują: „Wiara czyni cuda!”, bo wielokrotnie dotykali tej rzeczywistości. Pisząc o TGD, mam tylko jedno „ale”: Alleluja!
Hasło: „Tegiede”. Odzew: „Uwielbienie pełną gębą”. – Graliśmy kiedyś w jednym z kościołów – opowiada Piotr Nazaruk, dyrygent chóru. – W trakcie koncertu zaczęliśmy śpiewać psalm „Święty”. Powtarzaliśmy w kółko refren „Jesteś Święty”. Myślałem, że wszystko trwa z cztery, pięć minut. Okazało się, że uwielbialiśmy dwadzieścia minut. Śpiewałem i czułem, że muszę uklęknąć. Wiedziałem, że nie mogę tego śpiewać na stojąco. Zamknąłem oczy i uklęknąłem. Gdy otworzyłem oczy, zobaczyłem, że klęczeli chórzyści, niektórzy z muzyków, cały kościół. Po koncercie do mikrofonu podszedł proboszcz i podzielił się ze wszystkimi tym, w jaki sposób Bóg wyrwał go z grzechu, potwornej ciemności. Był to gest niezwykle pokorny, poruszający. Czy uwielbienie zmienia rzeczywistość wokół ciebie? Oczywiście! W TGD uwielbienie zawsze zaczyna się za sceną. W kuluarach modlimy się o jedność, o to, by Pan Bóg nas nastroił, byśmy zagrali jak dobrze nastrojony instrument, który trzyma w swej dłoni. Wielokrotnie doświadczałem tego, że gdy zaczynasz uwielbiać Pana Boga, dochodzi do przemiany. On w twych oczach staje się większy, a problem, z którym się mierzyłeś, maleje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz