Rozwiązania pakietu onkologicznego zwiększyły biurokratyzację, nie wpłynęły zaś na jakość diagnostyki i leczenia chorych. Konieczna jest szybka zmiana zapisów regulujących funkcjonowanie systemu opieki onkologicznej - przekonują onkologiczne towarzystwa naukowe.
Podczas wtorkowej konferencji prasowej onkolodzy skrytykowali funkcjonowanie pakietu onkologicznego. W ich ocenie w obecnej postaci pakiet "dusi polską onkologię".
Premier Ewa Kopacz poinformowała we wtorek, że wydała ministrowi zdrowia Bartoszowi Arłukowiczowi, by na koniec marca sporządził sprawozdanie z funkcjonowania pakietu. Dodała, że zostanie ono zaprezentowane po świętach.
Wśród głównych wad pakietu przewodniczący Polskiego Towarzystwa Onkologicznego prof. Jacek Fijuth wymienił to, że nie zostali nim objęci wszyscy pacjenci, którzy powinni być jego beneficjentami. Oszacował, że w skali kraju jest to ponad 20 tys. osób rocznie.
"To są chorzy kwalifikowani do paliatywnej radioterapii oraz chorzy, którzy mają rozpoznanie łagodnego nowotworu (), który w wielu przypadkach może pacjenta zabić. Ci wszyscy chorzy wymagają leczenia onkologicznego, ale () nie podlegają szybkiej ścieżce diagnostycznej i nielimitowanemu leczeniu" - powiedział.
Według przytoczonych podczas konferencji danych, czas oczekiwania na wykonanie badań diagnostycznych przez pacjentów spoza pakietu znacznie się wydłużył. "W jednym z dużych ośrodków akademickich czas oczekiwania na tomografię dla chorych spoza pakietu urósł do sześciu miesięcy, a na rezonans - do dziewięciu miesięcy. Taka sytuacja nie może mieć miejsca, gdyż nawet w obrębie chorych onkologicznych wytwarzają się dwie kategorie - chorzy w trakcie diagnostyki i chorzy po zakończonym leczeniu" - powiedział prof. Fijuth.
Krytycznie ocenił też wprowadzony wraz z pakietem system sprawozdawczości i realizację karty szybkiej diagnostyki i leczenia (karta DiLO). "Ta karta, która w założeniu miała służyć pacjentowi, dawać mu poczucie bezpieczeństwa, stała się restrykcyjnym narzędziem zbierania danych i sprawozdawczości do NFZ" - ocenił.
Jego zdaniem niewłaściwie działają też systemy informatyczne do wypełniania kart DiLO, rejestracji w Krajowym Rejestrze Nowotworów i rejestrowania kolejki oczekujących. "To są niedoskonałe, źle funkcjonujące systemy, które nie dość, że nie współpracują ze sobą, to jeszcze nie współpracują z systemami informatycznymi szpitali" - powiedział.
Zaznaczył, że powoduje to szereg nieporozumień, a efektem jest nierozliczenie przez NFZ procedur w zakresie diagnostyki i leczenia wykonanych przez szpitale. W dalszej kolejności skutkuje to przesunięciem płatności z głównej ścieżki finansowania (pakietowej, która stanowi ponad 80 proc. kontraktu z NFZ) do części limitowanej, pozapakietowej, a tym samym - znaczną stratą finansową ośrodków onkologicznych.
"Doprowadza to do sytuacji, która jest na granicy absurdu, bo ta część limitowana jest w wielu przypadkach przekroczona o kilkaset procent, a nawet kilkanaście tysięcy procent () Taka sytuacja nie może mieć miejsca, gdyż tak głęboki deficyt finansowy grozi załamaniem funkcjonowania szpitala" - podkreślił Fijuth.
Prezes Polskiego Towarzystwa Radioterapii Onkologicznej prof. Krzysztof Składowski podkreślił z kolei, że w ramach pakietu nie przewidziano jednoczesnej chemio- i radioterapii. "Co więcej, rozliczając tych, którzy już to leczenie zakończyli, musimy godzić się na niskie stawki związane z tym, jak są traktowani pozostali pacjenci, leczeni znacznie lżej" - powiedział.
Konsultant krajowy ds. radioterapii prof. Rafał Dziadziuszko ocenił z kolei, że wprowadzenie pakietu nie przyczyniło się do tego, by chorzy byli leczeni według określonych standardów, wytycznych diagnostycznych oraz z zastosowaniem kompleksowych, realizowanych we właściwy sposób terapii. "Zamiast tego pakiet onkologiczny proponuje wiele rozwiązań, które są rozwiązaniami czysto biurokratycznymi" - powiedział.
Prezes Polskiej Unii Onkologii i wiceprezes Polskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej dr Janusz Meder zaznaczył, że onkolodzy nie są przeciwnikami pakietu, ale oczekują natychmiastowych zmian rozporządzeń ministra zdrowia i zarządzeń prezesa NFZ, które na co dzień regulują funkcjonowanie pakietu, a jeśli będzie to konieczne - także nowelizacji ustawy.
Odnosząc się do kwestii podniesionych przez onkologów rzecznik ministerstwa zdrowia Krzysztof Bąk poinformował PAP, że trwa analiza funkcjonowania pakietu w pierwszych dziewięciu tygodniach od jego wprowadzenia. Potrwa ona do połowy kwietnia. Wówczas - po zakończeniu pierwszego kwartału funkcjonowania pakietu - zostanie zaprezentowana jego pierwsza ocena.
Dodał, że w resorcie powołany został zespół roboczy ds. funkcjonowania podstawowej opieki zdrowotnej, w tym pakietu onkologicznego. "Zajmuje się on przede wszystkim analizowaniem pierwszych sześciu miesięcy funkcjonowania pakietu onkologicznego, wartościami indywidualnymi wskaźników rozpoznawania nowotworów oraz zasadnościami zmian ustawowych w zakresie wydawania karty diagnostyki i leczenia onkologicznego. W skład zespołu wchodzą przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia oraz środowisk medycznych" - poinformował Bąk.
Przed tygodniem zarządy siedmiu naukowych towarzystw onkologicznych oraz konsultanci krajowi w dziedzinie onkologii klinicznej, chirurgii onkologicznej, radioterapii onkologicznej i patomorfologii wystosowali list do premier Ewy Kopacz, ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza i prezesa NFZ Tadeusza Jędrzejczyka, w którym wyrazili zaniepokojenie funkcjonowaniem pakietu. Jak poinformowali uczestnicy wtorkowej konferencji, do dziś nie otrzymali oni odpowiedzi.
Rzecznik MZ zaznaczył, że list ten wpłynął do resortu w czwartek, a odpowiedź jest obecnie przygotowywana. Dodał, że część osób, które się pod nim podpisały, uczestniczy w pracach zespołu ds. funkcjonowania POZ.
Premier Kopacz pytana, czy odpowie na list naukowców, zaznaczyła, że przez szacunek dla autorów listów, musi mieć wiedzę, jak pakiet onkologiczny się sprawdza.
Według danych centrali NFZ, do wtorku kartę DiLO wydano dla ponad 81,5 tys. pacjentów. Fundusz podkreśla, że pierwsze podsumowanie funkcjonowania pakietu onkologicznego będzie możliwe po I kwartale br. Podstawą do oceny wprowadzonych rozwiązań ma być analiza danych raportowanych przez placówki medyczne oraz uwag zgłoszonych przez świadczeniodawców i pacjentów.