Wówczas Szymon Piotr, mając przy sobie miecz, dobył go, uderzył sługę arcykapłana i odciął mu prawe ucho.
Judasz przybył aresztować Jezusa z całym oddziałem uzbrojonych ludzi. Apostołowie w starciu z tą grupą raczej nie mieli żadnych szans. Jednak św. Piotr bez wahania stanął w obronie Jezusa, atakując sługę arcykapłana mieczem. Warto zapytać, czy to nie jest ten sam Piotr, który jeszcze tej samej nocy bał się nawet przyznać, że zna Jezusa? Co takiego stało się w ciągu tych kilku godzin? Myślę, że podstawowa różnica polegała na obecności Jezusa. W chwili aresztowania Piotr wiedział, że Jezus jest z nim, stąd nie wahał się ani chwili. Znał swego Pana, wiedział, że jest Synem Bożym, miał więc odwagę do walki, a nawet ofiary z życia. Gdy Jezusa zabrakło, stał się niepewnym, zalęknionym człowiekiem. Dopiero zmartwychwstanie Jezusa i napełnienie Duchem Świętym pozwoliło Piotrowi stać się na nowo „skałą”, która nie ugnie się przed niczym. Taka jest też droga każdego z nas. Dopiero przez wiarę, że Jezus jest z nami, i dzięki mocy Ducha Świętego możemy stać się prawdziwymi obrońcami Jezusa, świadkami Jego zmartwychwstania.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Ireneusz Krosny