Tragedia wywołana cyklonem Pam w Vanuatu, państwie-archipelagu na Pacyfiku, przez chwilę zwróciła uwagę mediów na ten daleki zakątek świata.
Kiedy po kataklizmie nad Espiritu Santo, największą wyspą archipelagu, pojawiły się pierwsze australijskie i francuskie samoloty rozpoznawcze, starsi mieszkańcy wspominali „kult cargo”, zadziwiające wierzenie jeszcze do niedawna tu popularne. Rodziło się ono przed II wojną światową, ale na dobre opanowało umysły już w trakcie wojny na Pacyfiku, kiedy Amerykanie utworzyli tu kilka baz zaopatrujących wojsko. Samoloty lądowały często, statki przybijały wyładowane wszelkimi dobrami. Miejscowi nigdy nie widzieli, by biali cokolwiek wytwarzali: nie tkali ubrań, nie kuli siekier, nie uprawiali konserw na polach, a wszystko, czego używali, najdosłowniej spadało z nieba. Sukces białych przypisano ich zaskakującym obyczajom, które interpretowano jako rytuały o niezwykłej mocy magicznej: pierwszym masowym objawem kultu cargo było ścinanie kwiatów i przenoszenie ich do naczyń z wodą.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jerzy Szygiel