Dzisiaj dość trudno znaleźć w Europie poważnego polityka czy przedsiębiorcę, który zaprzeczy, że pakiet klimatyczny obniży konkurencyjność wspólnotowej gospodarki. Panuje jednak przekonanie, że tę cenę warto zapłacić, bo przyniesie ona korzyści w przyszłości. Czy wszystkim?
Na czym miałaby polegać ta energetyczna inwestycja w zielone technologie? Cóż, niekoniecznie zielone, byleby nie czarne. W całym programie, zwanym pakietem energetyczno-klimatycznym, pomijając mnóstwo szczegółów, chodzi o dekarbonizację. Chodzi o obniżenie emisji dwutlenku węgla. Ten gaz, swoją drogą niezbędny dla funkcjonowania życia na Ziemi, został uznany za powód zmian klimatycznych. W całej dyskusji zdanie naukowców zajmujących się problemem ma niewielkie znaczenie, bo koło zamachowe już ruszyło. Owszem, zaczęło się od powszechnego przekonania, że CO2 jest winne niekorzystnym zmianom zachodzącym w ziemskiej atmosferze, ale to ani wtedy, ani dzisiaj nie jest przekonanie pozbawione znaków zapytania. Ziemski klimat, mechanizmy działające w ziemskiej atmosferze nie są czymś, co w pełni rozumiemy, co w pełni jesteśmy w stanie zrekonstruować w programach komputerowych. Politycy, w tym europejscy, być może zdawali sobie z tego sprawę, ale wyszli z założenia, że lepiej dmuchać na zimne. Jeżeli jest choć cień szansy, że to właśnie emisja CO2 jest winna zmianom, które obserwujemy, warto się im przeciwstawić.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek