Co robi ginąca cywilizacja chrześcijan w Iraku? Ginie. Na odchodne jeszcze przebacza oprawcom, nie oskarża Boga i... buduje uniwersytet. Ks. Douglas al-Bazi, torturowany przez islamistów, opowiedział nam o dumie z kraju, który połamał mu żebra i powybijał zęby.
Nie wiem, skąd się wzięła ta plotka, że jestem byłym amerykańskim komandosem, który został księdzem – śmieje się na początku rozmowy. Faktycznie, jego przyjazd do Polski był anonsowany tą błędną informacją. – Jestem Irakijczykiem z krwi i kości, księdzem Kościoła chaldejskiego, pozostającego w jedności z Rzymem, a tylko po święceniach kapłańskich odbyłem krótką służbę w irackim wojsku, jak każdy po studiach – wyjaśnia. I to by było na tyle, jeśli chodzi o „komandosa” w CV. Choć może nie do końca – ostatnie lata postawiły go bowiem w sytuacjach, z których niejeden komandos nie wyszedłby cało. Dziś jest prawdziwym komandosem, nie tylko duchowym, dla swoich wiernych, którzy musieli uciekać z Mosulu i innych miejscowości opanowanych przez terrorystów z Państwa Islamskiego. Ks. Douglas uruchomił Centrum Mar Elias – wielki obóz dla uchodźców z Iraku w Ankawie, na przedmieściach miasta Erbil (stolica irackiego Kurdystanu na północy kraju). – Używam słowa centrum, a nie obóz, który kojarzy się negatywnie. Nie nazywam jego mieszkańców uchodźcami, bo to są po prostu nasi ludzie, nasi krewni – zaznacza. Poczucie godności w tak niegodnych rdzennych mieszkańców tej ziemi warunkach jest znakiem rozpoznawczym irackich chrześcijan.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina