Tato, co to jest wojna? Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Ale i tak Ci wytłumaczę, najtrudniej jak umiem.
09.03.2015 08:56 GOSC.PL
Rozmowy z dziećmi kształcą. Także dorosłych, którzy mogą się wiele nauczyć zarówno z odpowiedzi swoich latorośli, jak i własnych. Tych wypowiedzianych – i tych, których nie potrafimy sformułować.
Co to jest wojna? – spytał się mnie mój syn. Nie umiem tego wytłumaczyć, bo nie wiem. Ale mój śp. Dziadek wiedział i mi powiedział, choć nie wprost. Pewnie też nie potrafił. Gdy miałem sześć czy siedem lat, spytałem go, ilu Niemców zabił – zdenerwował się i stwierdził, że takich pytań nie powinienem mu stawiać, bo to byli ludzie, którzy też chcieli żyć. Nie za bardzo współgrało mi to z wizerunkiem durnych Fryców koszonych radośnie seriami przez Janka Kosa w popularnym serialu, ale wyjaśniło mi o wojence więcej, niż jakakolwiek legionowa piosenka. Choć i tak mniej, niż wiedział mój Dziadek z własnego doświadczenia.
Wojny na własnej skórze nie odczuł także Hubert „Spięty” Dobaczewski z Lao Che, ale sam też ma ciekawe wytłumaczenie:
Gdy dorosły chmurny – marszczy brew,
Wtedy wojna jest i psika krew.
Wojna to sport, a sport to zdrowie,
Skoki do gardła i rzuty ołowiem.
Zawsze jest powód do użycia noża
Prawda, że zgrabne? Jest fragmentem piosenki „Wojenka”, która znalazła się na nowej płycie zespołu, „Dzieciom”. Cały krążek jest próbą znalezienia odpowiedzi na dziecięce pytania – zadane i nie zadane. Padają w formie definicji, ale i bajek, bo przecież dzieci lubią bajki. Na przykład: – Tato, co to jest konformizm?
Misiu bądź pokorny, pokłon złóż i służ,
Bo jeśli nie – cyk za futro, prujem plusz
(Bajka o Misiu tom drugi)
Lao Che trafia w sedno: na pytanie najmłodszych najpierw musimy odpowiedzieć sami. Problem w tym, że to wymaga ukazania rzeczy, jaką jest sama w sobie, i to słowami zrozumiałymi dla kilkulatka. I wtedy często okazuje się, że to, co na co dzień wydaje się oczywiste, wcale takie nie jest. Plączemy się, próbując odpowiednie dać rzeczy słowo, uciekamy w półsłówka, zmieniamy temat. Gdy Antoni Słonimski jeszcze przed II wojną światową zalecał zalewanym hektolitrami pytań rodzicom „dywersję taktyczną”, lub „system riposty” (Gdy dziecko pyta: „Mamusiu, dlaczego pan Giellepur zdejmuje spodnie w salonie?”, należy szybko odpowiedzieć; „A ile jest trzydzieści pięć razy osiem?” albo: „W którym roku była bitwa pod Zamą?”. Gdy dziecko odpowie: „Nie wiem”, mówi się: „No to won, ty szczeniaku, do książki, ty cholero, uczyć się, a nie gadać o cudzych parszywych portkach”) nie był daleki od codziennej praktyki.
Odpowiadając dzieciom, mówimy o tym, za co odpowiadamy. Dlatego dziecięce, „naiwne” pytania tak potrafią drażnić. We własnych odpowiedziach można przejrzeć się niczym w lustrze. Nie jest to łatwe, gdy odbija się w nim twarz dziecka, w dodatku podobna do naszej.
Stefan Sękowski