Publicystyka kibolska

Duda jest żałosny, Ogórek niewiele lepsza. Dobrze, że mamy Tomasza Wołka i Tomasza Lisa, którzy wskazują nam jedynego poważnego kandydata.

Zaczęły się kłótnie, kłócą się okrutnie: kto z nich większy, a kto mniejszy, kto ładniejszy, kto zgrabniejszy; kartofle? Buraki? Marchewka? Fasola? Kapusta? Pietruszka? Selery czy groch? – słowa wierszyka Juliana Tuwima idealnie opisują tak zwaną dyskusję publicystyczną na temat kampanii wyborczej. „Ogórek o niebo lepsza niż Duda”, pisze na swoim portalu NaTemat.pl Tomasz Lis. Żeby jednak nie było za słodko, na stronie internetowej prowadzonego przez niego tygodnika „Newsweek” Cezary Michalski stwierdza, iż „mimo że Freddie [Mercury] nie żyje już od blisko ćwierć wieku, i tak jest nieporównanie żywszy, niż kandydatka SLD. I mimo, iż jego głos docierał do nas tylko za pośrednictwem głośników, i tak Freddie okazał się bardziej realny, niż Magdalena Ogórek, która nawet na własnej konwencji była pustką. Pustką wyglądającą sympatyczniej niż Andrzej Duda, ubraną i uczesaną nie gorzej niż Andrzej Duda, ale już np. z promptera ukrytego w pulpicie czytającą mniej sprawnie, mimo że prowadziła wcześniej program w telewizji”.

Hierarchia została więc już ustalona i wyrwać się z niej nie można: Duda<Ogórek<Mercury. Jest jednak ktoś, kto bije wszystkich na głowę. – Tak naprawdę jest jeden poważny kandydat. Poważny w każdym tego słowa znaczeniu, i jeśli chodzi o ciężar gatunkowy i o rangę i o osobowość – czyli obecny prezydent – mówił autorytatywnie na antenie radia TOK FM Tomasz Wołek. Oczami wyobraźni widzę, jak ten znawca piłki latynoamerykańskiej owija sobie wokół szyi bardzo długi szalik z napisem „Bronisław Komorowski Prezydentem Polski”, w barwach biało-pomarańczowych. Wtórujący mu Jacek Żakowski wyciąga z szafy bęben, a uzbrojony w fanfarę Tomasz Lis przezornie sprawdza, czy wybrał miejsca w odpowiednim sektorze: podobnie, jak swego czasu podczas meczu MU-Real „nie ma ochoty na randkę ze stomatologiem i zakładanie szwów”. Może odetchnąć z ulgą, bo „Poranek Radia TOK FM” jest idealnym miejscem dla niego, do tego jeszcze bardziej fanatycznym, niż „Żyleta” i „Kocioł” razem wzięte.

Kibice mają kilka godnych pochwały zalet. Są zdolni do ogromnych poświęceń, o czym świadczy jeden z naściennych napisów w Lublinie („Urodziliśmy, by kochać Motor”), wykazują się też niebywałym optymizmem („Bójcie się chamy, do II ligi wracamy”). Z reguły jednak nie komentują meczy piłkarskich, choć zdarzają się wyjątki: przykładowo Piotr „Staruch” Staruchowicz przez pewien czas publikował komentarze sportowe na łamach „Gazety Polskiej Codziennie”. Dziwny to był eksperyment – sam zainteresowany pisał o sobie, że się na sporcie za bardzo nie zna i nawet o piłce nożnej nie ma za wiele do powiedzenia. Może więc jest miejsce i na publicystykę kibolską – taką, która służy głównie wychwalaniu zalet własnych faworytów i mieszanie z błotem ich przeciwników. Dobrze byłoby jednak ostrzec, że z politycznością nie ma ona zbyt wiele wspólnego.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Stefan Sękowski