Pracodawcy i pracownicy nie chcą czekać, aż rząd zmieni swoje podejście do dialogu społecznego. Opracowali ustawę, która ma tchnąć w tę formułę nowe życie.
27.01.2015 15:44 GOSC.PL
Zdarzyło się coś niebywałego: jak pisze „Rzeczpospolita”, organizacje pracodawców i związki zawodowe zaproponowały wspólny projekt nowej formuły komisji trójstronnej. Ma ją zastąpić Rada Dialogu Społecznego, której już nie będzie obligatoryjnie przewodził przedstawiciel rządu. Jeśli ustawa wejdzie w życie, RDS otrzyma nowe kompetencje, m.in. będzie mogła prosić Sąd Najwyższy o rozpatrzenie wątpliwości prawnych. Co istotne, będzie mogła opiniować wydatki m.in. Funduszu Pracy – zarówno pracodawcy, jak i związkowcy od dawna wskazują na to, że stały się one de facto kolejnym podatkiem wykorzystywanym w celu łatania budżetu. Ponadto będzie mogła sama proponować zmiany w prawie, które rząd będzie musiał rozważyć (nie należy tego mylić z inicjatywą ustawodawczą!).
Przez ostatnie 1,5 roku o dialog społeczny w trójkącie rząd-pracodawcy-pracownicy najemni w ogóle nie istniał. Od kiedy w 2013 roku odeszły z Komisji Trójstronnej związki zawodowe, przestała ona działać. Przedstawiciele zatrudnionych uważali, że służy ona głównie narzucaniu przez dwie pozostałe strony związkom zawodowym opracowanych przez nie rozwiązań. Co ciekawe, także przedstawiciele pracodawców zgadzali się ze związkowcami w tym, że rząd nie jest otwarty na rozmowy. Dochodziło nawet do tego, że przedstawiciele zatrudniających i zatrudnionych spotykali się bez udziału rządu, który w założeniu komisji trójstronnej miał być „rozjemcą” między nimi. Pojawiały się nawet propozycje, by nowa Rada spotykała się pod patronatem… prezydenta, co było wręcz otwartym wyrazem braku zaufania wobec premiera (obecnego i byłego).
Projekt nowej ustawy do krok w dobrym kierunku, choć z drugiej strony trzeba uważać, by RDS nie stała się czymś w rodzaju klasowego „drugiego sejmu”. Powinna służyć poszukiwaniu konsensusu w kwestiach gospodarczych. A z tym jest bardzo źle, bo rząd zachowuje się w kwestii dialogu społecznego jak słoń w składzie porcelany, na co przykładem są choćby ostatnie konflikty wokół restrukturyzacji Kompanii Węglowej. Choć od dawna wiadomo było, że sytuacja spółki jest katastrofalna, najpierw rząd miesiącami usypiał wszystkich mówiąc, że sprawa się jakoś rozwiąże, by nagle zaproponować plan oznaczający likwidację czterech kopalń. To nie mogło się dobrze skończyć. Abstrahując od merytorycznej sensowności planu – pani premier pokazała wówczas, że nie chce się liczyć z niczyim zdaniem i dopiero głośne protesty udowodniły jej, że jednak musi. Niestety nawet najlepsza ustawa nie spowoduje, że będzie dochodziło do uzgodnienia stanowisk, jeśli nie będzie takiej woli.
Stefan Sękowski