Gdy o wspieranie Państwa Islamskiego oskarżona jest Polka, a lider salafitów w Niemczech wygląda jak B. Schweinsteiger z brodą, trudno o terror w Europie winić sam islam czy imigrantów.
21.01.2015 10:08 GOSC.PL
W Niemczech rusza właśnie proces Polki, która miała współpracować z terrorystami z Państwa Islamskiego. Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, trzy lata temu Karolina R. wyszła za Algierczyka i przeszła na islam. Muzułmaninem został także jej brat, który ze szwagrem wyjechał do Syrii, gdzie razem walczą w szeregach barbarzyńców z ISIS. Polka miała im przesłać kilkanaście tysięcy euro, a także kamery, którymi terroryści kręcą filmy ukazujące ich okrucieństwa.
W naszym kraju zjawisko islamskiego fundamentalizmu jest marginalne. Jeszcze. Niemiecki kontrwywiad wskazuje na to, że scena islamistyczna to najszybciej rozwijające się skrajne środowisko w RFN - dystansujące zwolenników czy to czerwonego, czy brunatnego terroryzmu. Pamiętam, jak swego czasu na kolońskim dworcu widziałem list gończy za człowiekiem podejrzewanym o współpracę z islamskimi terrorystami. Zaskoczył mnie jego wygląd. Blond włosy, niebieskie oczy – rzekłbyś: typowy aryjczyk. Gdy zagadnąłem o to przedstawiciela DITIB, stowarzyszenia zarządzającego tureckimi meczetami w Niemczech, odpowiedział. – Neofici są najgorsi. Nie chcemy mieć z nimi nic wspólnego.
Islam jest, podobnie jak chrześcijaństwo, religią „misyjną”, dlatego trudno mi uwierzyć w to, że muzułmanie w Niemczech z założenia odrzucają tych, którzy chcieliby przejść na wiarę w Allaha. Przeczą temu zresztą fakty; choć nie ma dokładnych danych, niektórzy badacze islamu mówią nawet o kilku tysiącach konwersji na islam w Niemczech rocznie. Jednak dystans wobec nich mogę zrozumieć, skoro przyczyną wypowiadania szahady jest często fascynacja surowym, fundamentalistycznym islamem – a raczej własnym wyobrażeniem na jego temat. Paradoksem jest, że liderem salafitów – radykalnych muzułmanów, którzy chcieliby wprowadzenia szariatu w RFN – jest były bokser, Pierre Vogel, który na pierwszy rzut oka wygląda, jakby piłkarzowi Bastianowi Schweinsteigerowi ktoś przyczepił brodę. Jego najbliżsi współpracownicy to także rodowici Niemcy, którzy przeszli na islam.
Nie oznacza to oczywiście, że każdy konwertyta na islam jest potencjalnym terrorystą – podobnie, jak nie każdy nawrócony na katolicyzm chce od razu być bardziej papieski od Papieża. Niemniej wiele wskazuje na to, że na wzrost poparcia dla islamistów tradycyjny islam wcale nie ma decydującego wpływu. Tego zdania jest pochodzący z Palestyny, a mieszkający w RFN islamolog, Mouhanad Khorhide. To postać kontrowersyjna wśród muzułmanów mieszkających w Niemczech i Austrii. Stara się rozbudzić teologiczną debatę uwspółcześniającą interpretację Koranu, narażając się na zarzuty o herezję. Kilka lat temu szok wzbudziła jego praca doktorska, z której wynikało, że nawet jedna czwarta islamskich katechetów pracujących w Austrii nie toleruje "europejskich wartości", m.in. nie popiera zasad państwa prawa i usprawiedliwia stosowanie kary śmierci za apostazję. Ale dziś uważa, że to nie przyjeżdżający z zagranicy imamowie są źródłem groźnych poglądów. Ich nauki są z reguły niegroźne. W wywiadzie, jakiego udzielił niedawno „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, Khorchide wskazuje na… barierę językową, która stoi na przeszkodzie w przekazywaniu młodym ludziom tradycyjnego islamu. Imami (czyli muzułmańscy „duchowni”) przyjeżdżający np. z Turcji nie uczą się niemieckiego – a kolejne pokolenia imigrantów mówią nim perfekcyjnie, kiepsko jest u nich jednak ze znajomością tureckiego czy arabskiego. – Salafici oferują islam po niemiecku. Przede wszystkim islam, który stoi w opozycji wobec naszego społeczeństwa, który nie jest otwarty, ale polaryzuje i młodym ludziom sugeruje, że są lepsi. (…) Salafizm jest atrakcyjny wśród młodych, którzy czują się zmarginalizowani i ubezwłasnowolnieni, nie uznani przez społeczeństwo. I wtedy przychodzi ktoś, kto mówi: nie jesteś przegranym, ale prawdziwym zwycięzcą. To ci inni są prawdziwymi przegranymi, ich Bóg potępi, ty trafisz do raju – tłumaczy.
Gdy uświadomimy sobie, że spory odsetek fundamentalistów to konwertyci lub ci imigranci, którzy tak naprawdę znają lepiej kulturę swojej nowej ojczyzny, niż kraju pochodzenia, trudniej nam będzie wyciągać pochopne wnioski, np. takie, że winę za terroryzm ponosi islam jako taki, czy po prostu imigracja. I łatwiej nam będzie odpowiedzieć na realne zagrożenia, które, jak widać na przykładzie oskarżanej o wspieranie dla ISIS Karoliny R., mogą dotyczyć także nas.
Stefan Sękowski