Z przygód Don Kichota śmiała się w XVII w. cała Hiszpania. Fiodor Dostojewski nazwał je „najsmutniejszą książką świata”. Błędny rycerz w tym roku obchodzi swoje 410. urodziny.
La Mancha to hiszpański koniec świata. Region wyżynny, suchy, gdzie z rzadka można napotkać winnice, znacznie częściej wypasające się stada owiec lub kóz. I wiatraki, które na pozbawionej drzew równinie powoli obracają ramionami na wietrze. To właśnie tu 410 lat temu błędny rycerz Don Kichot na wychudzonej szkapie, w przeżartej rdzą zbroi, hełmie z doczepioną tekturową przyłbicą i z ukochaną Dulcyneą z Toboso w sercu, wyruszył na trakt, by mścić niesprawiedliwość, walczyć z olbrzymami i ratować uprowadzane dziewice. Były to czasy mało łaskawe dla takich samotnych bohaterów jak on. Lśniące zbroje odesłano do lamusa, a dzielnych wojaków, takich jak Amadis z Walii czy Orland Szalony, można było odnaleźć co najwyżej na kartach popularnych romansów rycerskich. A jednak to właśnie Don Kichot przeszedł do historii jako jeden z wzorców dzielnego rycerza, obok Tristana czy Galahada.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Stefan Sękowski