Siłą mitów jest to, że mają się świetnie, niezależnie od faktów i argumentów historycznych.
Mija właśnie 70 lat od chwili, gdy wojska sowieckie przepędziły Niemców z Krakowa. To wydarzenie w ciągu kolejnych 45 lat istnienia PRL obrosło starannie pielęgnowaną przez propagandę komunistyczną legendą. Marszałek Iwan Koniew miał jakoby genialnym manewrem ocalić historyczną stolicę Polski. Powstały o tym dziesiątki książek, setki publikacji i głośny film fabularny. – Chodziło o wytworzenie przekonania, że Sowieci poświęcili bardzo wiele tylko po to, by uratować ważne dla Polaków miasto. Ten mit przez wiele lat miał cementować sojusz Moskwy i Warszawy oraz podtrzymywać antyniemieckie nastroje – mówi prof. Andrzej Chwalba, historyk z UJ. I choć z tym „ocaleniem” było dokładnie tak, jak z rozdawaniem samochodów na Placu Czerwonym (nie rozdają, tylko kradną, i nie samochody, a rowery), legenda strategicznego geniuszu i złotego serca Iwana Koniewa wciąż żyje. Telewizje w III RP po wielekroć i bez komentarzy emitowały kłamliwy film Jana Łomnickiego, a prezydent Jacek Majchrowski wciąż świętuje 18 stycznia z kombatantami Armii Ludowej. Jak było naprawdę, wiedzą ci, którzy choć trochę historią się interesują. Niestety, wielu ludzi nadal żyje w świecie propagandowej fikcji. – Bo siłą mitów jest to, że mają się świetnie niezależnie od faktów i argumentów historycznych – wzdycha prof. Chwalba.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Piotr Legutko