Coraz więcej brytyjskich władz samorządowych, urzędów i instytucji publicznego pomija lub pomniejsza religijny aspekt świąt Bożego Narodzenia, odchodząc nawet od tradycyjnej nazwy "Christmas" na rzecz neutralnej "Winterfest" - czyli Zimowe Święto.
Dziennik "The Sun" nagłośnił ostatnio wewnętrzny okólnik Ministerstwa Energetyki i Zmian Klimatycznych dotyczący treści życzeń świątecznych. Zalecano w nim, by pracownicy wysyłający oficjalne kartki świąteczne, aby nikogo nie urazić, trzymali się formuły "Seasons Greeting" (Świąteczne Życzenia) zamiast tradycyjnego "Merry Christmas" (Wesołych Świąt Bożego Narodzenia).
W okólniku zalecano też nierozsyłanie kartek elektronicznych i drukowanych, na których jakaś z postaci miałaby odsłonięte części ciała.
W jednym z ośrodków publicznej służby zdrowia (Brighton & Sussex University Hospitals NHS Trust) nadzorcy politycznej poprawności realizujący obowiązującą w instytucjach publicznych rządową politykę społecznej równości i różnorodności, opracowali wytyczne, jak organizować tradycyjne o tej porze roku przyjęcia dla pracowników.
Zaleca się w nich m.in., by przyjęcia urządzać w czasie odpowiednim dla pracujących matek z dziećmi oraz, by wybierając poczęstunek pierwszeństwo dawać potrawom o neutralnym smaku, mając na uwadze kulinarne preferencje mniejszości etnicznych. Wszystko po to, by uniknąć ewentualnych oskarżeń o dyskryminację.
Przed kilkoma laty władze miejskie Birmingham - drugiego największego miasta w Anglii - przemianowały "Christmas" na "Winterval", co jest zbitką słów zima (winter) i festiwal (festival). Do tego pomysłu w tym roku nawiązują władze miasta Stoke-on-Trent, lansując określenie "Winterfest" dla zorganizowanego o tej porze roku politycznie neutralnego kulturalnego festiwalu.
Stoke nie jest przypadkiem odosobnionym. Wpisuje się w szersze zjawisko Świąt, które - w dążeniu do tego, by nikogo nie obrazić - stają się mało wyraziste i pozbawione religijnego wymiaru.
Gazeta "The Independent" napisała ostatnio, że spośród ponad 180 władz lokalnych tylko jedna - w Banbridge w Irlandii Północnej, na swojej oficjalnej kartce świątecznej wspomniała o narodzinach Chrystusa. Tylko połowa władz samorządowych użyła słowa "Christmas". Reszta poprzestawała na zwrotach "Happy Holidays" (Szczęśliwych Wakacji) i podobnych sformułowaniach.
Inne badania wskazują, że coraz większa liczba szkół, wystawiając inscenizacje szopki bożonarodzeniowej podmienia tradycyjne postacie. Na przykład, w miejsce św. Józefa czy archanioła Gabriela pojawia się postać kosmonauty, Elvisa Presley'a, albo piłkarza.
Na ulicach angielskich miast coraz rzadziej spotyka się kolędników zbierających datki na cele charytatywne.
Czyje uczucia boją się urazić brygady politycznej poprawności ? Najczęściej mówi się o muzułmanach i wskazuje się na to, że brytyjskie społeczeństwo jest wielorasowe, wielokulturowe i wieloreligijne. Muzułmanie nie mają jednak nic przeciwko temu, by w Anglii traktowano Święta Bożego Narodzenia jako narodziny Chrystusa, którego uznają za jednego ze swych proroków.
Rada Muzułmanów w Wielkiej Brytanii opublikowała w bieżącym roku dwie elektroniczne kartki świąteczne. Na pierwszej napisano "Bez paniki! Świąt Bożego Narodzenia (Christmas) nie zakazano". Na drugiej, nawiązującej do propagandowego hasła z I Wojny Światowej umieszczono napis "Zachowaj spokój. Są Święta".
Na swoim portalu Rada zamieściła komunikat zapewniający, że muzułmanie nie chcą wprowadzenia zakazu obchodzenia Świąt Bożego Narodzenia. Przypominają, że Jezus błogosławił wszystkim narodom i jest dla muzułmanów ważnym prorokiem.
"Odchodzimy od naszej anglikańskiej religii państwowej wraz z jej bagażem tak samo, jak zrobiliśmy to z naszą imperialną historią. Ale jako społeczeństwo nie jesteśmy na tyle dojrzali, by z ufnością kultywować to, co było dobre w naszym chrześcijańskim dziedzictwie i tradycji. Dlatego wymyślamy niemądre rzeczy, takie jak Winterfest" - cytuje "Independent" prof. Lindę Woodhead z uniwersytetu w Lancaster.
"Powinniśmy wydorośleć i bardziej sobie ufać, umożliwiając wolność głoszenia własnych poglądów zarówno osobom wierzącym, jak i świeckim tak, by mogli przedstawić swoje argumenty i spierać się między sobą jak dojrzali ludzie" - dodała badaczka.