Zielona mila

Czarnoskóry Goliat, czyniący chrystusowe cuda w amerykańskim więzieniu, czyli Biblia opowiedziana na nowo.

Nakręcona w 1999 roku „Zielona mila” jest bardzo ciekawym przykładem filmu neo-biblijnego - bo chyba tak można określić tę produkcję.

Jej głównym bohaterem jest grany przez Thoma Hanksa strażnik, który kieruje specyficznym blokiem więziennym. W celach znajdują się bowiem wyłącznie skazańcy oczekujący na wyrok śmierci.

Któregoś dnia doprowadzony zostaje nowy więzień, John Coffey. Potężny, czarnoskóry mężczyzna, którego postura przywodzi na myśl biblijnego Goliata. Jednak w przeciwieństwie do filistyńskiego wojownika, Coffey jest łagodny jak baranek. Baranek Boży? Można i tak go określić. Wszak skazany został niewinnie, w czasie odsiadki uczyni niejeden cud (wskrzeszenie, uleczeniem obłożnie chorej, przepowiedzenie przyszłości), a i inicjały ma identyczne, jak Jezus Chrystus.  

W czasie seansu takich biblijnych skojarzeń i nawiązań wychwycimy dużo, dużo więcej. Strażnik Percy (grany przez Douga Hutchisona) to persona diaboliczna, postać iście szatańska, zło wcielone. Inni bohaterowie filmu przeciwnie – bywają momenty, gdy się modlą, zastanawiają nad życiem po śmierci, a nawet widzą anioły.

Przynajmniej tak im się zdaje, gdy oglądają na ekranie Ginger Rogers i Freda Astaire, tańczących do słynnego utworu Irvinga Berlina "Cheek to Cheek". Co ciekawe, piosenka ta rozpoczyna się od słów „Niebo. Nestem w niebie…”.

Warto zwrócić także uwagę na fakt, iż wyreżyserowana przez Franka Darabonta „Zielona mila” to prawdziwy hit wśród internautów. Na portalach filmowych, których użytkownicy mogą głosować na filmy, właśnie ta produkcja ląduje często w pierwszej trójce, piątce, czy dziesiątce najwyżej ocenianych dzieł w historii kina. To daje do myślenia. Skąd tak wielka popularność tej historii?

Być może kluczem jest forma? Tradycyjny, kostiumowy film biblijny, bardzo pięknie ilustruje poszczególne zdarzenia opisane w Piśmie Świętym, ale czy potrafi skutecznie przekazać treści zawarte w Starym i Nowym Testamencie? Często jest z tym problem.

Darabontowi, który napisał także scenariusz (na podstawie powieści Stephena Kinga) ta sztuka się udała. Być może jest to jakaś wskazówka dla wszystkich zajmujących się Nową Ewangelizacją…

***

Tekst z cyklu Filmy wszech czasów oraz ABC filmu biblijnego

« 1 »

Piotr Drzyzga