Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście rozpoczął w piątek rozprawę w trybie przyśpieszonym przeciwko fotoreporterowi PAP Tomaszowi Gzellowi i reporterowi TV Republika Janowi Pawlickiego, oskarżonych przez policję o naruszenie miru domowego w PKW.
Rozprawa zaczęła się z ponad godzinnym opóźnieniem. Na największą salę sądu weszli liczni dziennikarze, fotoreporterzy, przedstawiciele związków dziennikarskich oraz publiczność.
Trudno przewidzieć, kiedy może zakończyć się proces, bo na rozprawę stawiło się kilkunastu świadków. Sąd wyczytał ponad 10 nazwisk wezwanych świadków, w tym nieobecnych w sądzie b. przewodniczącego PKW Stefana Jaworskiego i b. sekretarza Komisji Kazimierza Czaplickiego.
Policja chce ukarania fotoreportera PAP Tomasza Gzella za "naruszenie miru domowego" w czasie fotografowania nocnych zajść w PKW, gdy wyprowadzano okupujących - poinformował jego obrońca Krzysztof Nowiński.
Według obrońcy fotoreporterowi zarzucono, że w czasie swej pracy dokonał "naruszenia miru domowego" w PKW, bo nie spełnił w odpowiednim czasie polecenia policji, by opuścić pomieszczenie PKW. Art. 193 Kodeksu karnego stanowi: kto wdziera się do cudzego domu, mieszkania, lokalu, pomieszczenia albo ogrodzonego terenu lub wbrew żądaniu osoby uprawnionej miejsca takiego nie opuszcza, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności, albo pozbawienia wolności do roku.
Według piśmiennictwa prawniczego, wdarcie się do danego obiektu to wejście przy użyciu przemocy, np. przez odepchnięcie siłą gospodarza lub wyłamanie drzwi. Przyjmuje się, że "nieopuszczanie obiektu" następuje m.in. wtedy, gdy sprawca znalazł się w danym miejscu legalnie, ale potem stał się osobą niepożądaną, i mimo żądania uprawnionej osoby nie opuścił go.
Wcześniej rzecznik stołecznej policji Mariusz Mrozek powiedział PAP, że wobec wszystkich zatrzymanych prowadzone są czynności w kierunku art. 193 Kk, dotyczącego naruszenia miru domowego, co wynika z zawiadomienia administratora obiektu, w którym siedzibę ma PKW.
W nocy z czwartku na piątek do siedziby Państwowej Komisji Wyborczej dostała się grupa osób, które następnie rozpoczęły okupację jednego z pomieszczeń PKW, stanowiącego studio wyborcze.
Po tym zdarzeniu PKW zdecydowała o przerwaniu prac. Protestujący chcieli natychmiastowej dymisji członków PKW w związku z przedłużającym się obliczaniem wyników wyborów samorządowych. Po kilku godzinach policja podjęła interwencję, usuwając te osoby z siedziby PKW. Razem z nimi zatrzymany został fotoreporter PAP Tomasz Gzell, przebywający w tym miejscu legalnie, wykonujący obowiązki dziennikarskie na zlecenie PAP. Zatrzymano również dziennikarza TV Republika Jana Pawlickiego.
Policja zatrzymała w PKW w sumie 12 osób.
Zarząd PAP w wydanym oświadczeniu podkreślił, że fotoreporter Polskiej Agencji Prasowej w gmachu PKW wykonywał swe obowiązki, wynikające z realizacji misji Agencji. "Działania policji wydają się niezrozumiałe" - czytamy w oświadczeniu.
O zatrzymanych upomniały się też m.in. Press Club Polska i środowisko fotoreporterów.
"Zatrzymanie dziennikarza wykonującego obowiązki służbowe, a zwłaszcza dokumentującego działania siłowe uprawnionych służb państwa zawsze będzie budziło najwyższy niepokój i rodziło oczekiwanie szybkich i jednoznacznych wyjaśnień. Działanie takie rodzi bowiem uzasadnioną wątpliwość co do intencji zatrzymujących" - wskazał Press Club Polska w swoim oświadczeniu.
Podkreślono w nim, że Tomasz Gzell w siedzibie PKW przebywał legalnie, na polecenie służbowe swych przełożonych i dla wszystkich odbiorców serwisu PAP dokumentował zajścia z udziałem okupujących gmach.
"Natychmiastowego naprawienia błędu i wypracowania właściwych procedur na przyszłość" oraz wyjaśnień od minister spraw wewnętrznych Teresy Piotrowskiej i komendanta głównego policji Marka Działoszyńskiego domagają się też przedstawiciele organizacji zrzeszających fotoreporterów, Klubu Fotografii Prasowej przy Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich i Stowarzyszenia Fotoreporterów.
Jak podkreślili, nie akceptują działań policji w tej sprawie. "Tomasz Gzell został zatrzymany (wraz z dziennikarzem TV Republika Janem Pawlickim) w czasie pełnienia obowiązków służbowych. Zgodnie z ustawą Prawo prasowe praca dziennikarzy w takich warunkach, podlega specjalnej ochronie" - piszą autorzy oświadczenia, przypominając o art. 43 Prawa prasowego.
Oświadczenie w sprawie zatrzymanych dziennikarzy wydało Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich. "Obywatele mają prawo do pełnej informacji, a dziennikarze obowiązek, by je przekazywać w każdych warunkach. Utrudnianie im wykonywania tych podstawowych obowiązków przez policję jest naruszeniem podstawowych standardów państwa demokratycznego" - napisali członkowie zarządu SDP.
Głos zabrało też Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP. "Szczególny niepokój budzą informacje, że niektórzy z dziennikarzy zostali zatrzymani podczas wykonywania swoich obowiązków zawodowych" - czytamy w oświadczeniu.
O "zachowanie zasad obowiązujących w państwie prawa i demokracji" zaapelowali dziennikarze i naczelni kilkunastu redakcji. "Zatrzymywanie reporterów w trakcie ich pracy musi być odebrane jako próba zastraszania mediów i ograniczenie wolności prasy" - czytamy w oświadczeniu podpisanym przez naczelnych m.in. tygodnika "Idziemy", "Do Rzeczy", "Gazety Polskiej", "W Sieci", "Super Expressu", "Tygodnika Solidarność", "Gazety Bankowej", "Przeglądu".