Dżuma kontra cholera: w RFN przeciwko islamistom występują pseudokibice i neonaziści. To największy kryzys bezpieczeństwa wewnętrznego w Niemczech od lat.
28.10.2014 13:03 GOSC.PL
Typowy niemiecki salafita urodził się w RFN. Pochodzi z Bliskiego Wschodu, jest młody, chodzi do szkoły lub ją skończył. Pewnego dnia spotkał na ulicy uśmiechniętego mężczyznę, ubranego w biały strój. Rozdającego Koran, który mu wskaże drogę do Raju. Łącznie w Niemczech salafici rozdali ponad milion egzemplarzy świętej księgi islamu. Efekt – siedem tysięcy aktywnych radykalnych islamistów w Niemczech, pół tysiąca uczestników walk w Iraku czy Syrii po stronie Państwa Islamskiego lub innej organizacji terrorystycznej. Ok. dziesięciu samobójców, którzy wysadzili się w powietrze wraz z policjantami lub niczego nie spodziewającymi się cywilami.
Dziś to nie neonazizm czy komunizm są najdynamiczniej rozwijającymi się radykalnymi ruchami. Islamizm przyciąga coraz więcej młodych ludzi, z którymi Niemcy mają coraz większy problem. Pojawiają się pomysły deportowania islamistów z RFN – problem w tym, że większość z nich to… obywatele Niemiec. Mówiący płynnie językiem Goethego, bez obcego akcentu skandujący na swoich manifestacjach antysemickie hasła. Wdający się w bijatyki z Kurdami, którzy na niemieckich ulicach demonstrują przeciwko mordowaniu ich rodaków przez terrorystów, przeciwko torturom, gwałtom i czynieniu jezydzkich bądź chrześcijańskich kobiet seksualnymi niewolnicami.
W końcu salafici – będący nie tylko grupą polityczno-religijną, ale także coraz bardziej popularną subkulturą wśród muzułmańskiej młodzieży – znaleźli godnego siebie przeciwnika w postaci pseudokibiców i neonazistów. W niedzielę kilka tysięcy z nich manifestowało w centrum Kolonii. Wykorzystali sprzeciw wobec salafitów do protestu przeciwko imigrantom jako takim i doprowadzili do wybuchu przemocy. Burdy mogą się powtórzyć.
Niemcy mają problem – i jeśli szybko nie znajdą sposobu na to, jak skutecznie osłabić wpływy salafitów wśród imigranckiej młodzieży, mogą obudzić się w kraju, w których uliczne walki między różnymi grupami imigrantów, a także niemiecką skrajną lewicą i prawicą, nie mówiąc o zamachach terrorystycznych, będą na porządku dziennym.
Stefan Sękowski