Mnie jako katolika prawo nie obowiązuje - te słowa o. Tadeusza Rydzyka obiegły liberalne media. Paskudna manipulacja.
24.10.2014 10:55 GOSC.PL
Zobaczmy, co naprawdę powiedział o. Rydzyk, a co podały potem niektóre media.
Wyborcza.pl cytuje apel o. Rydzyka do przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii telewizji Jana Dworaka o dogadanie się w sprawie kary dla Telewizji Trwam. Następnie witryna "Gazety Wyborczej” zamieszcza co następuje:
"To jest piękny apel. Dogadajmy się. Będziemy rozmawiać. Ale dogadajmy się, szanując przepisy prawa - odpowiedział Dworak.
- Prawo? Hitler też prawo ustanawiał - powiedział o. Rydzyk i atmosfera zgęstniała. Zaczęła się krótka przepychanka słowna, podczas której redemptorysta stwierdził wprost: - Mnie, jako katolika, prawo nie obowiązuje”.
Witryna „Newsweeka” w główce depeszy podaje:
"Podczas debaty dotyczącej kar nałożonych na Telewizję Trwam doszło do przepychanek słownych pomiędzy Janem Dworakiem a o.Tadeuszem Rydzykiem. - Mnie, jako katolika, prawo nie obowiązuje - powiedział redemptorysta”.
W dalszej części tekstu wymiana zdań między przewodniczącym Dworakiem a o. Rydzykiem relacjonowana jest tak:
"To jest piękny apel. Dogadajmy się. Będziemy rozmawiać. Ale dogadajmy się, szanując przepisy prawa - odpowiedział Jan Dworak z KRRiT. Wcześniej zwrócił uwagę, że niejednokrotnie próbowano omawiać z Telewizją Trwam różnice pomiędzy materiałami informacyjnymi i kryptoreklamą, ale zaniechania w tej sprawie ciągle się powtarzają.
- Prawo? Hitler też prawo ustanawiał - odpowiedział o. Rydzyk. Po tym doszło do kłótni, podczas której redemptorysta stwierdził wprost: - Mnie, jako katolika, prawo nie obowiązuje - sugerując, że jeżeli katolikowi prawo w Polsce się nie podoba, to nie musi go przestrzegać”.
Tyle "Newsweek”. A co naprawdę powiedział o. Rydzyk? (spisuję z zamieszczonego niżej filmu, od ok. 8:45):
- Prawo… nawet prawo… Hitler też prawo ustanawiał. Nie wszystkie prawa w Polsce są dobre. Prof. Chazan został wywalony w imię prawa. Ci, co wywalili - to ich powinni wywalić. To jest wbrew prawu Bożemu. Prawo ludzkie wbrew prawu naturalnemu i Bożemu nie jest prawem. To jest bezprawie.
- Ale mnie obowiązuje prawo uchwalone przez Sejm RP - ripostował Dworak.
- Nie, nie obowiązuje nas. Mnie, katolika, nie obowiązuje, nawet mam obowiązek nie słuchać. To dlatego są męczennicy. Dlatego zmieniają świat - odparł redemptorysta.
Wypowiedź o. Tadeusza Rydzyka CSsR podczas debaty dot. dyskryminacji TV Trwam przez KRRiT
Radio Maryja
Jeśli się porówna zacytowane wyżej teksty, manipulacja "Gazety Wyborczej” i "Newsweeka” wydaje się dość oczywista. Dla przew. Dworaka prawo stanowione ma absolutną moc obowiązywania, o. Rydzyk stoi na oczywistym z punktu widzenia katolika stanowisku, że "prawo ludzkie wbrew prawu naturalnemu i Bożemu nie jest prawem” i zdroworozsądkowo konstatuje, że "nie wszystkie prawa w Polsce są dobre”.
Nie chcę się tu odnosić do kary nałożonej na Telewizję Trwam. Chcę bardziej generalnie zauważyć, że - wbrew pozorom - to stanowisko o. Rydzyka gwarantuje wyższy poziom ładu społecznego niż stanowisko przew. Dworaka.
Jeśli przyjąć postawę legalistyczną, czyli uznać, że bezwzględnie obowiązuje każde prawo ustanowione zgodnie z regułami jego tworzenia, to staje się w jednym rzędzie ze zbrodniarzami hitlerowskimi, którzy na stawiane im zarzuty odpowiadali: "ja tylko wykonywałem rozkazy”. Oczywiście, władza nazistowska nie była demokratyczna. Ale i mechanizmy demokratyczne nie chronią nas w sposób absolutny przed przyjęciem praw, które łamią prawa człowieka (czyli to, co o. Rydzyk nie całkiem precyzyjnie, bo w ferworze dyskusji, nazywa prawem Bożym i naturalnym). Gdyby było inaczej, to po co byłby choćby Europejski Trybunał Praw Człowieka? On przecież osądza legalnie przyjęte prawo państw demokratycznych ze względu na ich sprzeczność z prawami człowieka! Jeżeli zachodzi taka sprzeczność, to powinien nakazać zmianę prawa stanowionego.
Dlatego dość tępe prawniczo jest kwitowanie niezgodności prawa stanowionego z prawami człowieka zasadą: "Dura lex sed lex” (Twarde prawo, ale prawo). Bo prawnicy znają i inną: "Summum ius summa iniuria” (Szczyt prawa to szczyt bezprawia).
Na V roku prawa wykładowca zapytał nas, kto uznaje istnienie prawa naturalnego - takiego, które stoi wyżej niż prawo stanowione. Rękę podniosło jakieś 10 proc. studentów. 90 proc. uważało, że liczy się tylko to prawo, które jest na papierze. Była to jednak opinia ludzi młodych, którzy mieli głowy napchane setkami przepisów i jednocześnie słabą znajomość tego, jak działa prawo w praktyce. Doświadczenie życiowe weryfikuje to idealistyczne podejście do prawa. Stosując prawo, człowiek coraz lepiej zdaje sobie sprawę, jak ułomny jest to mechanizm, jak wiele jest w nim absurdów. Dlatego przypisywanie mu bezwzględnej mocy obowiązywania oznacza głupie, niewolnicze przywiązanie do absurdów. Mało to oglądaliśmy reportaży o ludziach, którym absurdalne, choć niewątpliwie legalne, działania urzędników złamały życie?
Rodzi się tu jednak pytanie: Czy każdy ma sobie sam określać, co go obowiązuje, a co nie? To przecież zrodziłoby straszliwy chaos!
Otóż fałszywa jest alternatywa, wedle której mamy do dyspozycji albo tępy legalizm, albo zupełną anarchię.
Rozsądnym rozwiązaniem pośrednim jest koncepcja chrześcijańska. Wedle Biblii, chrześcijanin ma obowiązek przestrzegania prawa stanowionego, nawet niekoniecznie w sposób demokratyczny. Wynika to choćby z Chrystusowego nakazu, by oddawać cezarowi to, co należy do cezara, a także ze stwierdzenia św. Pawła (List do Rzymian), że każda władza pochodzi od Boga. Dlatego dla chrześcijanina obowiązkiem sumienia jest rzetelne płacenie podatków czy przestrzeganie przepisów drogowych, choć - przyznajmy - mało kto podporządkowuje się temu ochoczym sercem. Dla chrześcijanina taka jest wola Boża.
Jednak wola Boża wyrażona poprzez prawo stanowione nie może być sprzeczna z wolą Bożą wyrażoną w inny sposób. Dlatego dla chrześcijanina nie mają mocy obowiązywania prawa niesprawiedliwe. Mordowanie ludzi w obozach koncentracyjnych czy zabijanie dzieci w łonach matek uważamy więc nie tylko za niemoralne, ale także bezprawne.
I - uwaga! - chrześcijaninowi nie wolno swobodnie uznawać za nieobowiązujące prawa, które jest sprzeczne z jego wolą, ale tylko to, które jest sprzeczne z wolą Bożą. To zabezpiecza nas przed stoczeniem się w chaos.
A co z tymi, którzy nie idą za Chrystusem? Ci nie znają - bądź nie uznają - woli Bożej. To prawda. Ale znają prawa człowieka. To w istocie inna nazwa prawa naturalnego. A przypomnijmy: międzynarodowe deklaracje praw człowieka nie ustanawiają tych praw, ale uznają, że one istnieją. To znaczy, że prawa człowieka obowiązują niezależnie od tego, co (i czy w ogóle) mówi prawo stanowione. Na tej płaszczyźnie wierzący może się dogadać z niewierzącym.
A jeśli się nie dogadają? Cóż, o. Rydzyk ma rację: tak rodzą się męczennicy.
Jarosław Dudała