Wzrosło prawdopodobieństwo ataków odwetowych ze strony Państwa Islamskiego (IS) wobec państw, które uczestniczą w koalicji przeciwko niemu dowodzonej przez USA - oświadczył w piątek amerykański Departament Stanu.
Informacja ta zawarta jest w ogłaszanej cyklicznie przez Departament Stanu ocenie potencjalnych zagrożeń.
"Władze są przekonane, że wzrosło prawdopodobieństwo ataków odwetowych na interesy USA, Zachodu i partnerów w koalicji na całym świecie, w szczególności na Bliskim Wschodzie, w Afryce Północnej, Europie i Azji" - oznajmił Departament Stanu.
Przypomniał, że Państwo Islamskie wezwało swoich zwolenników do atakowania cudzoziemców w odwecie za działania przeciwko niemu.
Siły kierowane przez USA prowadzą ataki lotnicze na cele Państwa Islamskiego w Iraku i Syrii, gdzie dżihadyści opanowali znaczne terytoria. W misji w Iraku uczestniczą Stany Zjednoczone, Francja i Wielka Brytania. W Syrii bombardowania prowadzą USA w koalicji z siłami zbrojnymi pięciu państw arabskich: Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Arabii Saudyjskiej, Kataru, Bahrajnu i Jordanii.
Tymczasem wielokrotnie przeważające siły dżihadystów, które od 16 września oblegają kurdyjskie miasto Kobane w północnej Syrii, zdobyły w piątek siedzibę sztabu generalnego obrońców. Miasto wciąż walczy, ale kurdyjskim bojownikom brakuje już broni, amunicji, bandaży.
Obrońcy Kobane apelują do koalicji państw, które z USA na czele próbują powstrzymać ofensywę Państwa Islamskiego atakami z powietrza, o zwiększenie liczby nalotów.
Jednocześnie nadają z miasta komunikaty ostrzegające załogi samolotów: "Uważajcie, dżihadyści w toku ataków używają cywilnych samochodów z kurdyjskimi flagami, aby wprowadzić was w błąd!".
W czwartek i piątek samoloty koalicji siedmiokrotnie atakowały wojska dżihadu nacierające na Kobane, ale nie powstrzymało to postępów ofensywy. Siły Państwa Islamskiego kontrolują już prawie połowę miasta i rozpoczęły natarcie na północne dzielnice z zamiarem całkowitego odcięcia Kobane od pobliskiej granicy tureckiej, jedynego kierunku, z którego teoretycznie mogą jeszcze do niego docierać posiłki w ludziach i broni.
Zdobycie siedziby sztabu generalnego pozwoli dżihadystom posunąć się w kierunku granicy tureckiej i jeśli manewr się powiedzie, oblężenie się zamknie i siły kurdyjskie zostaną w mieście odcięte - wyjaśnił sytuację dziennikarzom Rami Abdel Rahman, dyrektor Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka.
"Koalicja może niszczyć pojazdy i stanowiska ogniowe Państwa Islamskiego, ale nie jest w stanie zapobiec dalszym dostawom aprowizacji i broni z bastionów Państwa Islamskiego w Rakka i Aleppo w północnej Syrii, które właśnie nadciągają" - dodał Rahman.
"Nie walczymy tylko w obronie naszego miasta, prowadzimy walkę z terroryzmem. Dziękujemy koalicji za pomoc, ale prosimy o większe nasilenie ataków powietrznych przeciwko Państwu Islamskiemu" - apelował w piątek jeden z kurdyjskich dowódców Mustafa Ebdi.
"Kobane - podkreślił - to symbol oporu wobec Państwa Islamskiego w Syrii, od 25 dni stawiamy czoło najważniejszemu ugrupowaniu terrorystycznemu na świecie" - mówi Mustafa Ebdi i dodaje: "Wszyscy kurdyjscy bojownicy są gotowi poświęcić życie!".
Specjalny wysłannik ONZ do Syrii Staffan de Mistura ostrzegł w piątek, że zajęcie kurdyjskiej enklawy Kobane przez dżihadystów walczących pod sztandarem Państwa Islamskiego sprawi, iż będzie ono kontrolowało 400 kilometrów granicy syryjsko-tureckiej, liczącej 900 km.
Tymczasem przywódca największej kurdyjskiej partii politycznej w Syrii zaapelował w piątek do Turcji o to, aby pozwoliła na przejazd przez jej terytorium transportu broni dla obrońców Kobane, zapewniając, że nie stanowi on dla Turcji "żadnego zagrożenia".
"Desperacko potrzebujemy pomocy ze strony Turcji" - powiedział korespondentowi AFP Salih Muslim, przewodniczący Partii Unii Demokratycznej (PYD).
Tymczasem granica ta pozostaje zamknięta dla Kurdów.
Muslim powitał z radością zielone światło, jakie dał turecki parlament interwencji Turcji przeciwko Państwu Islamskiemu. Zaapelował do Ankary, aby bez dalszej zwłoki przystąpiła do międzynarodowej koalicji, której przewodzą Stany Zjednoczone, i zaczęła "postępować uczciwie" w sprawie Syrii.
Mimo wyników głosowania w Medżlisie turecki rząd islamsko-konserwatywny pozostający u władzy od 2002 roku pozostaje z bronią u nogi, wywołując oburzenie Kurdów.
Turcja, druga potęga wojskowa wśród członków NATO, obawia się bowiem, że jej interwencja wojskowa przeciwko Państwu Islamskiemu rykoszetem umocni syryjski reżim Baszara el-Asada, jej głównego wroga - pisze z Ankary AFP.
W piątek wieczorem dotarła z Waszyngtonu informacja, że Turcja zgodziła się pomóc w szkoleniu i wyposażeniu wojskowym umiarkowanej opozycji syryjskiej.
"Turcja zgodziła się pomóc w szkoleniu i wyposażeniu umiarkowanej syryjskiej opozycji" - oświadczyła rzeczniczka Departamentu Stanu USA Marie Harf.
Oświadczenie nie wspomina o ewentualnej tureckiej pomocy dla kurdyjskich obrońców Kobane.