Ostrzelaliśmy agencję towarzyską należącą do tak zwanej grupy wołomińskiej. Po tym zajściu Wołomin zaproponował nam współpracę. W ten sposób wstąpiłem do polskiej mafii.
Św. Augustyn mówi „gdy stwarza nas Bóg, to w każdym miejscu zostawia miejsce dla siebie, tylko On może je zapełnić” ja to miejsce próbowałem zapełnić wszystkim: seksem, pornografią, narkotykami, przemocą, to wszystko były substytuty, które powiększały moje poczucie bezsensowności życia.
Przez dwa lata między jednym, a drugim wyrokiem popełniłem bardzo wiele przestępstw.
Komenda główna policji w Warszawie kazała rozbić nasz gang. Po trzymiesięcznym śledztwie, podczas którego telefony były na podsłuchach, zostaliśmy aresztowani, o tym aresztowaniu mówiono w wiadomościach w telewizji i pisano w gazetach. Myślałem, że dla mnie świat się skończył. Pomyślałem „po dwóch latach znowu siedzę” i wiedziałem, że tym razem posiedzę trochę dłużej. Powiedziałem „Boże, pomóż”.
Gdy działałem, moja mama modliła się za mnie na różańcu. Bardzo dużo się za mnie modliła, żebym się nawrócił. Gdy miałem 4 -5 lat mama nauczyła nas pacierza i to były jedyne modlitwy, które znałem w więzieniu i nimi się modliłem. Z pięciu lat trzy lata odsiedziałem sam w celi. To był czas, podczas którego mogłem zmienić swoje życie, przemyśleć wiele spraw, a przede wszystkim to był czas, kiedy Bóg zmienił moje życie.
Miałem problemy z modlitwą, szczególnie z modlitwą na różańcu. Diabeł robił wszystko, żebym się nie modlił, gdy brałem różaniec do ręki atakowany byłem wszelakiego rodzaju nieczystością, miałem problemy, żeby skończyć różaniec.
W styczniu zostałem aresztowany, a w marcu, gdy byłem sam w celi zapytałem się Pana Boga do czego mnie stworzył, do czego mnie powołuje i co chce, abym w życiu robił. Powiedziałem: „Panie Boże, teraz Ty zajmij się moim życiem”, do tej pory ja byłem panem swojego życia i to życie „spartoliłem”, powiedziałem: „Boże, ja nie chcę już tak żyć. Żeby siedzieć? To, po co się rodzić...” Pół roku później doświadczyłem czegoś podobnego co doświadczył św. Paweł Apostoł pod Damaszkiem, jakby łuski z oczu mi spadły z mroku przeszedłem w światło, z nocy nastał dzień. To był czas oczyszczania z grzechu.
Powoli zaczęły przychodzić myśli o powołaniu. Rok czasu rozważałem tą decyzję ponieważ chciałem mieć żonę, dzieci i normalną pracę, a Bóg łagodnie zapraszał mnie do kapłaństwa. Musiałem przemyśleć, z czego zrezygnuję po to, by potem tego nie żałować. Po roku powiedziałem Panu Bogu : „Tak, pójdę za Tobą”. Zacząłem korzystać z sakramentów, w szczególności ze spowiedzi i Komunii.
Modliłem się do Ducha Świętego a On mnie umacniał, żebym trwał w wierze. Po powrocie na wolność poszedłem do pracy, podjąłem naukę, zdałem maturę, byłem parę miesięcy w zakonie karmelitów bosych, obecnie jestem w seminarium. Regularnie korzystam z sakramentów Świętych, była modlitwa osobista, na początku wspólnota parafialna a później należałem do Odnowy w Duchu Świętym. Wspólnota pomagała trwać przy Bogu.
Jestem szczęśliwy i zadowolony, że oddałem swoje życie Panu Jezusowi. Teraz wiem, czym jest życie i co to jest szczęście. Tamto życie, gdzie z pozoru miałem wszystko, tak naprawdę było bagnem i życiem w niewoli szatana, teraz jestem wolnym człowiekiem i nie zamieniłbym tego życia na tamto za nic w świecie, bo tak naprawdę tylko życie z Jezusem daje szczęście.
Mogę przestrzec każdego przed takim życiem jakie wiodłem i zachęcić do oddania życia Panu Jezusowi, bo dopiero kiedy odda się życie Panu Jezusowi to ono jest życiem pełnym szczęścia i wolności. Na końcu chciałem powiedzieć, że Bóg rozpalił we mnie taką miłość do Dziewicy Maryi, że dzięki tej miłości powychodziłem z wszystkich nałogów i uzależnień oraz żyję w czystości. Zaproście Pana Jezusa do swojego życia, a będziecie naprawdę szczęśliwi.
Kleryk