Ewa Kopacz zapowiedziała stworzenie nowej ordynacji podatkowej. Ma ona „pomagać tym, którzy potrzebują tego najbardziej”. Czyli komu – politykom?
02.10.2014 16:17 GOSC.PL
Podczas swego expose nowa pani premier zapowiedziała, że na początku przyszłego roku minister finansów ma przedstawić założenia nowej ordynacji podatkowej. Paweł Rochowicz z „Rzeczpospolitej” zachwycił się tą obietnicą, wychodząc z założenia, że nowa ordynacja uprości system i naprawi procedury – czego oczekują podatnicy. Obawiam się jednak, że publicysta może się srogo zawieść.
Ministerstwo finansów już wiele miesięcy temu przedstawiło projekt nowelizacji ordynacji. I niestety nie ma w nim wiele zapisów, które by jakoś szczególnie pomogły podatnikom. Jest za to zapowiedź wprowadzenia klauzuli unikania opodatkowania, która ma być w założeniu „pałą na grube misie”, które korzystając z różnych luk obniżają sobie ciężar podatkowy. Urzędnicy będą mogli uznać za niebyłe kroki przedsiębiorców, które, nie mając gospodarczego uzasadnienia, służą ich zdaniem tylko do płacenia niższych podatków. W praktyce będzie to jednak pała nie na grube, a na chude misie, które nie stać na zastępy adwokatów. Za to łatwo można w zagmatwanym polskim prawie znaleźć na nie haka – nawet, jeśli są niewinne.
Moje obawy potwierdza zdanie, które wypowiedziała Ewa Kopacz tuż przed złożeniem obietnicy dotyczącej ordynacji. - Z jednej strony oczekuję, by system podatkowy nie karał Polaków za ich zaradność, pracowitość i skuteczność, z drugiej strony powinien pomagać tym, którzy potrzebują tego najbardziej – stwierdziła. Powtórzmy: z jednej strony ma nie karać, z drugiej strony pomagać potrzebującym. Biorąc pod uwagę, że realizacja innych obietnic pani premier będzie nas kosztować 130 mld złotych, łatwo się domyśleć, kto jest tym „najbardziej potrzebującym”: rząd, dysponujący budżetem. Nowa ordynacja może więc nie tyle ułatwić życie podatnikom, co służyć pokątnemu, a zarazem brutalnemu wyciąganiu pieniędzy z naszych kieszeni, bez konieczności podwyższania danin. Nieźle to sobie wymyśliła nasza chytra premier z Radomia.
Stefan Sękowski