Społeczeństwo rosyjskie ma dziś wyjątkowo twardego tresera.
Iwan Pawłow 110 lat temu otrzymał nagrodę Nobla. Rosja hucznie obchodzi tę rocznicę. Jest dziś chyba dobry moment, by zastanowić się nad odkryciami Pawłowa. Jego okrutne eksperymenty na psach pozwoliły zrozumieć lepiej naturę tego, co uczony nazwał „odruchami warunkowymi”. Systematycznie manipulując bodźcami, można wywołać u zwierzęcia określone odruchy. Człowiek ma naturę zwierzęcia, ale ma też duszę nieśmiertelną i wolną wolę, która pozwala mu – niekiedy – przezwyciężyć proste „warunkowanie” takimi bodźcami jak strach przed pałką czy nadzieja na zapełnienie miski. Społeczeństwo duszy nieśmiertelnej nie ma. Jest wielkim zwierzęciem, groźnym w swej masie, ale zarazem bardzo podatnym na „warunkowanie” przez swoich „treserów”. Mogą ten proces zakłócić tylko jednostki, odwołujące się do wolnej woli, ale i do rozumu, który pozwala im zrozumieć mechanizm sterowania bodźcami.
Społeczeństwo rosyjskie ma dziś wyjątkowo twardego tresera. Władimir Putin dysponuje nie tylko aparatem ponad 350 tys. funkcjonariuszy FSB (dawniej KGB), ale przede wszystkim odbudowanym pod jego rządami pełnym monopolem w dziedzinie (dez)informacji masowej. Wszystkie telewizje, niemal wszystkie rozgłośnie radiowe i internetowe portale tworzą dla rosyjskiego odbiorcy jeden przekaz, spójną wizję nierzeczywistości, w której jasne jest, kogo należy nienawidzić, kogo się bać, kim pogardzać. Treser ma też do dyspozycji setki miliardów euro, jakie płacą mu zachodni kontrahenci za gaz. Może nimi zapełniać rosyjską miskę – przynajmniej zakryć dno. I może unowocześniać swoją pałkę (modernizować rakiety czy kupować „Mistrale”), którą tumani swoich podopiecznych oraz przestrasza bliższych i dalszych sąsiadów.
Przyszedł mi na myśl stary Pawłow, kiedy czytałem w jednym z sierpniowych numerów „Gościa” wstępniak, a w nim te słowa: „zwykli Rosjanie za nic mają fundamentalne zasady moralne (…) dla zdecydowanej większości Rosjan kategoria prawdy i fałszu nie ma znaczenia”. Słowa napisane pod wpływem poczucia beznadziejności, jakie wywołuje w odniesieniu do Rosji znów potwierdzająca się prawidłowość: kiedy autorytarna władza w Moskwie okazuje swą nagą siłę, przechodzi do otwartej ekspansji – zdobywa masowe poparcie społeczne i zarazem akceptację dla kłamstwa nazywającego agresję na sąsiada humanitarną pomocą. Tak, można załamać ręce, kiedy widzimy, jak w Rosji rosną słupki poparcia dla Władimira Putina wraz z kolejnymi zajmowanymi przez „zielone ludziki” obszarami.
Pojawia się jednak zaraz wątpliwość: a czy u nas mechanizm „warunkowania” przez rządowo-medialnych treserów nie daje także przygnębiających rezultatów? Czy zgodne działanie największych telewizji w odwracaniu uwagi od najistotniejszych problemów Polski (demograficznych, ekonomicznych) oraz organizowaniu na przemian kampanii miłości (do naszego genialnego premiera) i nienawiści (czy to do opozycji, czy to do zagrażającego naszej wolności Kościoła, mającego najczęściej twarz księdza pedofila) nie dokonuje także w polskim społeczeństwie straszliwych spustoszeń? Czy nie zapędza milionów odbiorców sygnałów świetlno-dźwiękowych z TVN/TVP/Onet itp. nie tyle do poparcia rządu, ile do odwrócenia z obrzydzeniem od spraw publicznych? Czy to nie jest nasz, polski, wariant szkoły „warunkowania” Pawłowa? Oczywiście, nie jest tak szczelny ani tak brutalny jak ten u sąsiadów z Kaliningradu, ale także funkcjonuje. Ogranicza go wielość prezentowanych w przestrzeni publicznej punktów widzenia, nawet jeśli nie ma w niej równowagi.
Oddziałuje tutaj jednak coś jeszcze: kultura. Narody, jako szczególna forma społeczności, nie mają duszy nieśmiertelnej – ale mają kulturę. To łacińskie słowo oznacza w swym pierwotnym sensie uprawę, troskliwą pielęgnację. Co pielęgnujemy przez wieki – albo jak jesteśmy „uprawiani” – to jest treść naszej narodowej kultury. Ona wpływa na to, jak dane społeczeństwo (naród) reaguje na próby warunkowania przez tych, którzy chcą nimi manipulować. Tu są istotne różnice. Kultura polska, ugruntowana w naszej tradycji, oparta jest na uprawie wolności. Rosyjska pielęgnuje, wskutek rozmaitych okoliczności historycznych, kult silnej władzy. Są jednak również w rosyjskiej kulturze elementy buntu, niezgody na niewolę, na despotyzm. I są ludzie, których wolna wola nie daje się złamać. Nie widać ich tak wielu, jak byśmy chcieli. Ale przecież wychodzą czasem na ulicę. Jak choćby niedawno, kiedy przeciw polityce Putina, przeciw agresji na Ukrainę wyszło demonstrować w Moskwie 15–20 tysięcy ludzi. To w stolicy Rosji zaledwie nieco ponad jeden promil mieszkańców. Ale przecież dużo więcej niż trzeba było, żeby ocalić Sodomę.
Nie ma łatwego rozwiązania problemu, jaki tworzy w Rosji spotkanie totalitarnego, sowiecko-KGB-owskiego dziedzictwa, ze starszą jeszcze kulturą autorytarnej władzy i współczesną zdolnością manipulacji medialnej. Ale nie można rezygnować z nadziei na jego znalezienie. Indywidualnie znajdują ją najdzielniejsi, najuczciwsi z Rosjan. Politycznie można im pomóc tylko w jeden sposób: zagradzając na trwałe drogę ich tresera do dalszych sukcesów zewnętrznych. Jeśli Europa, Zachód, z Polską w pierwszym szeregu (bo tak nas w tej sprawie uplasowała geografia i historia), potrafiłaby zbudować tamę dla ekspansji Putina na Ukrainie, dla dalszych jej kroków na Estonię czy Mołdawię – to nie tylko pomoże to zabezpieczyć Polskę przed rolą następnej ofiary. Kiedy zabraknie euro za gaz, kiedy nie uda się uchronić morderców pasażerów malezyjskiego samolotu od odpowiedzialności karnej – wtedy zabraknie także prądu w tej lampce, której zapalanie powoduje imperialny ślinotok u psów Pawłowa, ofiar eksperymentu Putina.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Nowak