Prezydent USA Barack Obama zapewnił w czwartek ukraińskiego prezydenta Petro Poroszenkę, że USA będą w dalszym ciągu mobilizować społeczność międzynarodową do rozwiązania kryzysu na Ukrainie na drodze dyplomatycznej i pomagać Kijowowi w negocjacjach z Rosją.
"Ma pan nie tylko we mnie osobiście, ale i w amerykańskim narodzie silnego sojusznika" - powiedział prezydent Obama, zwracając się do Poroszenki po spotkaniu w Białym Domu.
Chwalił przywództwo Poroszenki, nazywając go "właściwym człowiekiem do właściwej roboty" i zapewnił, że Stany Zjednoczone będą dalej wspierać ukraińską suwerenność i niepodległość. Powiedział też, że Ameryka będzie dalej czuwać nad tym, by Rosja odpowiedziała za interwencję na Ukrainie. Ponadto obiecał "dodatkowe wsparcie finansowe dla Ukrainy", ponad już udzieloną pomoc.
Amerykański prezydent zaznaczył, że Rosja nie może dyktować Ukrainie warunków jej współpracy z innymi partnerami. Zapewnił zarazem, że "USA będą w dalszym ciągu mobilizować społeczność międzynarodową" do rozwiązania kryzysu na Ukrainie na drodze dyplomatycznej oraz "pomagać Ukrainie w negocjowaniu z Rosją".
Poroszenko ze swej strony powiedział, że "jest pod wrażeniem" ponadpartyjnej solidarności USA wobec Ukrainy. Wyraził też nadzieję, że trwające od 12 dni zawieszenie broni między ukraińskimi siłami rządowymi a prorosyjskimi separatystami na wschodzie kraju przekształci się w prawdziwy pokój na Ukrainie.
Przywódcy wypowiedzieli się dla mediów po spotkaniu w Białym Domu, ale nie przewidziano wspólnej konferencji prasowej. Jeden z reporterów pytał, dlaczego USA nie zaczną dostarczać Ukrainie broni, ale pytanie to pozostało bez odpowiedzi.
O pomoc finansową oraz sprzęt wojskowy "zarówno śmiercionośny, jak i nieśmiercionośny", by pomóc Ukrainie stawić czoło wspieranej przez Rosję rebelii na wschodzie kraju, apelował wcześniej w czwartek prezydent Poroszenko w przemówieniu wygłoszonym na wspólnej sesji obu izb Kongresu USA. "Koce i noktowizory są ważne, ale nie da się wygrać wojny kocami" - mówił. Przekonywał, że wojna, jaka trwa na Ukrainie, "to jest także wojna europejska, amerykańska; to wojna dla całego wolnego świata". "Apeluję, by nie pozostawiać Ukrainy samej sobie" - mówił Poroszenko w przerywanym co chwila owacjami na stojąco przemówieniu.
W ostatnich tygodniach w Waszyngtonie coraz więcej polityków, już nie tylko Republikanów, ale i coraz więcej Demokratów apeluje do Obamy o zwiększenie pomocy dla Ukrainy, w tym o dostawy sprzętu śmiercionośnego. Według NATO na terytorium Ukrainy, mimo ogłoszonego rozejmu, wciąż przebywa około tysiąca żołnierzy rosyjskich.
W Senacie jest obecnie rozpatrywany projekt ustawy, w której proponuje się 350 mln dolarów na wojskową pomoc dla Ukrainy, w tym pociski przeciwpancerne, amunicję i drony obserwacyjne. Projekt rezolucji opowiada się też za zaostrzeniem sankcji wobec Rosji (w tym przeciwko państwowej spółce zajmującej się handlem bronią - Rosoboronexportowi) oraz za tym, by Ukrainie, Mołdawii i Gruzji przyznać status tzw. głównego sojusznika spoza NATO (Major non-NATO Ally - MNNA, o co też apelował do kongresmenów Poroszenko). Nadanie Ukrainie takiego statusu uczyniłoby amerykańską pomoc wojskową bardziej automatyczną.
Dotychczas administracja USA ograniczała swą wojskową pomoc dla Ukrainy do sprzętu nieśmiercionośnego, jak kamizelki kuloodporne, noktowizory czy racje żywnościowe, argumentując, że dostarczanie broni mogłoby tylko zaostrzyć konflikt.
W czwartek Waszyngton obiecał dodatkową pomoc wojskową o wartości 46 mln USD (m.in. radarowy system obrony przeciwmoździerzowej, pojazdy patrolowe, transportery, małe jednostki morskie, a także sprzęt do wykrywania materiałów wybuchowych) i humanitarną o wartości 7 mln USD. Ale wciąż nie ma mowy o pomocy wojskowej o charakterze śmiercionośnym.